poniedziałek, 5 lutego 2018

To tylko dziecko..








Sobotni tłum zabieganych ludzi. Chłodno. Pora zakupów, Idę wolno, patrząc na wystawy. Nagle mała brudnawa rączka ciągnie mnie za rękaw. Patrzą na mnie smutne czarne oczy, w ładnej buzi dziecka. Jestem głodny — słyszę cichy głos. Całkowicie zaskoczona (tu nikt nikogo nie łapie za rękaw, prosząc o wsparcie, robią to bez gestów, słów.. często to skulona postać z papierowym kubkiem w dłoniach), zatrzymuję się w pół kroku. Chłopiec może mieć 5 - 6 lat, musi być z kimś, nie widzę w pobliżu nikogo z dorosłych Romów. Ale wiem, że są.. nie zostawiają takich małych dzieci samych, wiedzą, że nie wolno. Pytam, czy chcę słodką bułkę? W oczach dziecka nagle zamigotały ogniki, ale kręci głową i mówi — daj pieniążek.. Dam pieniążek, jak zjesz bułkę — odpowiadam. Dziecko patrzy na mnie chwilę, przełykając ślinę. A masz bułkę? - pyta. Kupię w piekarni — odpowiadam. (W odległości kilku kroków są trzy piekarnie). Chłopiec przestępuje z nogi na nogę (ma przykrótkie spodnie, buty na gołych stopach) pociąga nosem i wreszcie "decyduje", że chce bułkę. Wiem, że ze mną nie pójdzie, ale pytam — idziesz ze mną po bułkę?.. Kręci głową i odpowiada — poczekam. W piekarni (na szczęście) tylko jedną kobieta.. Kupuję trzy z różnym nadzieniem. Wiem, że jeśli nie zrobię tego możliwie szybko, "opiekun" malucha zabierze go w inne miejsce, bojąc się, że zawiadomię policje. Wychodzę z piekarni i szukam go wzrokiem.. Jest!.. Podchodzę do niego (patrzy na mnie i uśmiecha się lekko — pewnie nie wierzył, że kupię)..daje mu torebkę z bułkami i mowie — jedz, jeśli chcesz pieniążek. Zagląda do torebki i pyta, czy wszystkie dla niego? Potwierdzam. Chłopiec prezentuje mi zaskakująco białe ząbki w pełnym uśmiechu. Patrzę, jak łapczywie zjada bułkę z czekoladą. Chwile patrzy w torebkę, gdzie są jeszcze dwie inne — głośne sapniecie i mówi - zjem później. Patrzę na niego i jestem pewna, że gdzieś w pobliżu jest może siostra, może brat? To dla rodzeństwa zostawił bułki, na które ma widoczną ochotę. Patrzy na mnie, już bez uśmiechu i mówi — daj pieniążek, zjadłem bułkę. Nie jest ci zimno — pytam? Kręci przecząco głową. Wciskam w jego zimne paluszki (a jednak zimno) kilka monet, że świadomością, że będzie musiał zaraz je oddać "opiekunowi". (Znam z opowieści, że dzieci te są bite, jeśli nie przynoszą pieniędzy) Kiwa do mnie ręką i znika natychmiast wśród ludzi. Napotkana kilka kroków dalej znajoma, mówi, że widziała, jak rozmawiałam z chłopcem — Ciebie też "złapały"jego czarne smutne oczy? - pyta. Potwierdzam. Jak pozostać obojętną na głodne, zmarznięte dziecko — mówię. Potwierdza, ale mówi - to właśnie tak działa — "opiekun' dobrze wie, na co "łapać" wrażliwość kobiet (bo te dzieci zaczepiają tylko kobiety). Opowiada mi, że widziała rano jak, dobrze ubrany facet przywiózł mercedesem 7 dzieci, tu do centrum. Wszystkie były byle jak ubrane. Ktoś tu na nie czekał, by je „rozprowadzić", w kilka miejsc. Mają przykazane brać tylko pieniądze. Z rozmowy z policjantem wiem, że gdy pojawia się patrol, natychmiast pojawia się dorosły Rom i łapie dziecko za rękę „upominając”, że nie może się samo oddalać! Żebrzące dzieci znikają natychmiast i następnego dnia są w innym miejscu. Wracam do domu z dużą "gulą" w gardle.. co mnie to obchodzi, że to mały Rom..to tylko dziecko, wykorzystywane przez dorosłych!..

Milena 775


foto-net

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za każdy komentarz..