Sobotni tłum zabieganych ludzi. Chłodno. Pora zakupów, Idę wolno, patrząc na wystawy. Nagle mała brudnawa rączka ciągnie mnie za rękaw. Patrzą na mnie smutne czarne oczy, w ładnej buzi dziecka. Jestem głodny — słyszę cichy głos. Całkowicie zaskoczona (tu nikt nikogo nie łapie za rękaw, prosząc o wsparcie, robią to bez gestów, słów.. często to skulona postać z papierowym kubkiem w dłoniach), zatrzymuję się w pół kroku. Chłopiec może mieć 5 - 6 lat, musi być z kimś, nie widzę w pobliżu nikogo z dorosłych Romów. Ale wiem, że są.. nie zostawiają takich małych dzieci samych, wiedzą, że nie wolno. Pytam, czy chcę słodką bułkę? W oczach dziecka nagle zamigotały ogniki, ale kręci głową i mówi — daj pieniążek.. Dam pieniążek, jak zjesz bułkę — odpowiadam. Dziecko patrzy na mnie chwilę, przełykając ślinę. A masz bułkę? - pyta. Kupię w piekarni — odpowiadam. (W odległości kilku kroków są trzy piekarnie). Chłopiec przestępuje z nogi na nogę (ma przykrótkie spodnie, buty na gołych stopach) pociąga nosem i wreszcie "decyduje", że chce bułkę. Wiem, że ze mną nie pójdzie, ale pytam — idziesz ze mną po bułkę?.. Kręci głową i odpowiada — poczekam. W piekarni (na szczęście) tylko jedną kobieta.. Kupuję trzy z różnym nadzieniem. Wiem, że jeśli nie zrobię tego możliwie szybko, "opiekun" malucha zabierze go w inne miejsce, bojąc się, że zawiadomię policje. Wychodzę z piekarni i szukam go wzrokiem.. Jest!.. Podchodzę do niego (patrzy na mnie i uśmiecha się lekko — pewnie nie wierzył, że kupię)..daje mu torebkę z bułkami i mowie — jedz, jeśli chcesz pieniążek. Zagląda do torebki i pyta, czy wszystkie dla niego? Potwierdzam. Chłopiec prezentuje mi zaskakująco białe ząbki w pełnym uśmiechu. Patrzę, jak łapczywie zjada bułkę z czekoladą. Chwile patrzy w torebkę, gdzie są jeszcze dwie inne — głośne sapniecie i mówi - zjem później. Patrzę na niego i jestem pewna, że gdzieś w pobliżu jest może siostra, może brat? To dla rodzeństwa zostawił bułki, na które ma widoczną ochotę. Patrzy na mnie, już bez uśmiechu i mówi — daj pieniążek, zjadłem bułkę. Nie jest ci zimno — pytam? Kręci przecząco głową. Wciskam w jego zimne paluszki (a jednak zimno) kilka monet, że świadomością, że będzie musiał zaraz je oddać "opiekunowi". (Znam z opowieści, że dzieci te są bite, jeśli nie przynoszą pieniędzy) Kiwa do mnie ręką i znika natychmiast wśród ludzi. Napotkana kilka kroków dalej znajoma, mówi, że widziała, jak rozmawiałam z chłopcem — Ciebie też "złapały"jego czarne smutne oczy? - pyta. Potwierdzam. Jak pozostać obojętną na głodne, zmarznięte dziecko — mówię. Potwierdza, ale mówi - to właśnie tak działa — "opiekun' dobrze wie, na co "łapać" wrażliwość kobiet (bo te dzieci zaczepiają tylko kobiety). Opowiada mi, że widziała rano jak, dobrze ubrany facet przywiózł mercedesem 7 dzieci, tu do centrum. Wszystkie były byle jak ubrane. Ktoś tu na nie czekał, by je „rozprowadzić", w kilka miejsc. Mają przykazane brać tylko pieniądze. Z rozmowy z policjantem wiem, że gdy pojawia się patrol, natychmiast pojawia się dorosły Rom i łapie dziecko za rękę „upominając”, że nie może się samo oddalać! Żebrzące dzieci znikają natychmiast i następnego dnia są w innym miejscu. Wracam do domu z dużą "gulą" w gardle.. co mnie to obchodzi, że to mały Rom..to tylko dziecko, wykorzystywane przez dorosłych!..
Milena 775
foto-net |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję bardzo za każdy komentarz..