...siedzę na wzorzystej kanapie,
w ręku trzymam gorący kubek gorzkiej kawy,
pozwalając by wiatr do niego zaglądał i spieniał niczym morze,
które dosięgam wzrokiem z balkonu.
..na stoliku leży pięknie wydany Nabokov i czeka na gest
mojej drugiej ręki, która utonie w bieli jego białych,
gładkich kartek, wertując je bez pośpiechu.
mam czas.
na Nabokova.
i kawę.
..włączam muzykę Yanna Tiersena.
zamykam oczy i widzę wyobraźnią, jak dźwięki pianina
niczym w takt melancholijnych, francuskich piosenek,
dobierają się w pary i tańczą na dębowych panelach podłogi.
dopijam kawę z zawsze powracającym wrażeniem,
że ostatni łyk smakuje najintensywniej.
pewnie dlatego, że jest ostatni...
ale muzyka wciąż gra
a Nabokov subtelnie upomina się o uwagę
więc nic się nie skończyło.
będę delektować się tym cichym, samotnym dniem jak świętem...
w końcu człowiek i tak zawsze jest sam.
niech będzie to więc ciche,
skromne święto...
Marzena B.
foto-net |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję bardzo za każdy komentarz..