Nigdy szczególnie nie czekałam na weekend..
przyjmowałam to za coś oczywistego...i nagle okazuje się,
teraz czekam..bo to są dwa dni gdy nie muszę iść na terapie,
gdy zostaje spokojnie w domu i na ten krotki moment
mogę zapomnieć, że mój prywatny świat wygląda zupełnie inaczej
od kilku miesięcy..
Na ulicach dookoła ludzie..zabiegani jak mrówki..
spieszący się gdzieś i po coś..czy ktoś zastanawia się,
że może jutro cały prywatny świat wywinie salto?
Nie! wiem, że nie..
Tam...cisza i spokój. Tylko ludzi duzo..obu płci..każdego wieku (pomijając dzieci)..mało uśmiechu..i bardzo duzo zrozumienia, ciepła zachowania i pomocy wzajemnej... taki dziwny "kod" łączący niewidzialną nitka tych, do których zawitała choroba..
Nikt jej nie zapraszał, nikt na nią nie czekał..a jednak przyszła!
foto-net |
Kiedy walczy się samotnie z choroba to jest to bardzo trudne, z różnych powodów..
Potrzeba totalnego wsparcia, nadziei, ze to się uda i
cieplej silnej dłoni, której z ufnością powierzymy swoja dłoń...
Gdy tego nie ma...ból i strach są duzo wyraźniejsze..Niestety..
Uwierz ,i że Samotność we dwoje bywa jeszcze trudniejsza niż przebudzenie w pustym łóżku... Bo nic tak nie boli jak obojętność bliskich nam osób..
OdpowiedzUsuńTak, masz racje! samotność we dwoje bywa bardzo trudna, bo obojętność boli bardzo...gdy się jest w pojedynkę to liczysz tylko na siebie (i nie jest to ani proste ani łatwe)...ale gdy ktoś obok jest i pozostaje obojętny to jest bardzo trudne...taka samotność jest chyba trudniejsza niż zwykła samotność...pozdrawiam:))
Usuń