środa, 14 lutego 2018

Zycie..









Późny wieczór, właściwie już noc.
Ciemny pokój z małą lampką i wygodnym fotelem. Siedząca w nim kobieta ma zamyśloną twarz, śledzi na ekranie komputera wiadomości. Powinna się już położyć, ale dobrze wie, że tak trudno wstać nagle, (gdy wpada w ten pierwszy głęboki sen) a obok w pokoju rozlega się krzyk. Wiec czeka, aż z drugiego pokoju zacznie dobiegać chrapanie. W pokoju obok zasypia właśnie schorowana staruszka, żyjąca w sobie tylko znajomym świecie. Czasem może chciałaby wydostać się z tamtego świata do tego tu, ale nie może, wiec tylko krzyczy. Przeraźliwie krzyczy. A może śni jej się coś, czego się boi? To już pozostanie zagadką na zawsze. Nie, to nie jej mama, to matka jej męża, który już dawno zostawił ten ziemski dobytek i schorowaną matkę swojej żonie i tak nagle z dnia na dzień odszedł, do Królestwa Aniołów. Nikt się tego nie spodziewał. A jednak.. Ludzie mają dziwny sposób myślenia, że złe rzeczy, czy choroby zdarzają się tylko komuś, aż do momentu, gdy choroba albo jeszcze coś gorszego puka do drzwi.
Przyzwyczajanie się do pustki, którą po sobie zostawił, było równie trudne, jak decyzja, by schorowaną staruszkę oddać do jakiegoś specjalistycznego zakładu. Wiec zostały we trzy — pustka, schorowana staruszka i ona (kobieta siedząca do późna w nocy w fotelu, z komputerem przed sobą). To taka jej ucieczka od realiów tego świata. Zapomnieć na chwilę o własnym życiu.
Dni upływały jakoś tak podobne jeden do drugiego. Kobieta wolno przyzwyczajała się do pustki i do tego, że rano, pijąc kawę z rogalikiem po drugiej stronie stołu nikt jej nie towarzyszy. To było tak trudne do zakodowania w pamięci — wciąż stawiała tam drugi kubek. Codzienne zwykle zajęcia. Szare dni bez uśmiechu. Krzyk z drugiego pokoju. Kościste palce łapiące ją za włosy. Czasem ciosy na oślep — odchylała głowę i łzy bezsilności kapały na pościel. Dorosłe dzieci od dawna poza domem, żyły swoim życiem, nie mając ani czasu, ani chęci, na jakąkolwiek pomoc. To było przykre, ale gdy kiedyś powiedziała do córki, że jest tym wszystkim zmęczona i usłyszała — to dlaczego jej nie oddasz gdziekolwiek? - przestała na ten temat rozmawiać z dziećmi. Ze strachem myślała tylko czasem jak to będzie, jeśli ona zachoruje i będzie musiała spędzać dni tylko w łóżku? Kto się wówczas nią zajmie? Wydawało się jej, że zna dobrze, odpowiedz — dzieci oddadzą ją do jakiegoś ośrodka, bo przecież realizują swoje „plany życiowe” i niczego nie zmienią tylko dlatego, że matka jest stara i chora. To inne pokolenie. Niestety bez empatii. Mówią, że nie mają na to czasu. Starała się to zrozumieć, ale jakoś trudno jej to przychodziło. Zawsze uczyła swoje dzieci miłości, empatii do drugiego człowieka, zrozumienia, cierpliwości — czyżby była, aż tak złym nauczycielem, a może to jej dzieci były (i są) kiepskimi uczniami? Kobieta popatrzyła na zegar — dochodziła godzina pierwsza w nocy. Pora na sen. Z drugiego pokoju usłyszała płacz. Wstała wolno z fotela i poszła przytulic staruszkę, która, być może jest bardziej nieszczęśliwa niż ona? Kto to wie, jaką miarą mierzyć nieszczęście?
W tym szarym życiu (od którego niczego już nie oczekiwała) nie zauważyła nigdy, że z okna naprzeciw od bardzo dawna, ktoś uważnie obserwuje ją zza firanki. Mężczyzna. Samotny jak ona. Nie domyślała się, że to on (od trzech lat), jest nadawcą pięknie ręcznie malowanych kartek z ciekawymi życzeniami (z różnych okazji — podpisywanych literą T.). 
Jeszcze nie wie, że jutro znajdzie w swojej skrzynce przepiękną „walentynkę” ręcznie malowaną..


Milena 775




foto-net



1 komentarz:

  1. Zdarza sie,ze pojawia sie ,,KTOS,,kto zza firanki obserwuje nas i towarzyszy nam...dobrze ,gdyby ujawnil swe zamiary.....

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za każdy komentarz..