środa, 30 listopada 2016

czas..








na horyzoncie
zanika
dzień
cisza
tylko
wskazówki czują
drżenie
bezpowrotnego czasu....


foto-net

wtorek, 29 listopada 2016

nie jestem grzeczna dziewczynka...










Nie jestem grzeczną dziewczynką (!)... 
nie dam się bezwiednie prowadzić za rękę.. Ale pod rękę chętnie pójdę, będąc w życiu partnerem.. Nie chcę, by ktoś mną rządził, nie potrafię być poddaną, ani odwiecznym uniżonym sługą.. 
Nie chcę abyś szedł za mną ani przede mną.. Nie jestem gwiazdą.. bodyguard nie jest moim marzeniem. 
Chcę abyś szedł obok wspierając, akceptując cierpliwie dzień po dniu.. Aniołem też nie jestem..te bywają tylko w niebie..
A ja mam tak wiele wad, nie jeden stragan pod jego ciężarem z nadmiaru by spadł.. 

Zalet też mam kilka.. 
te subtelne są jak delikatność wiosennego motylka.. 
To na nich buduję swój codzienny świat.. 
A najważniejsza z nich.. Szanuję drugiego człowieka..
Nie jestem grzeczną dziewczynką..
Aniołem nie byłam i już nigdy nie będę.. 

może kiedyś spotkamy się w niebie.. 
Przepraszam jeśli zawiodłam.. 
Jeśli myślałeś.. że posłuszna będę..
Jednak coś pięknego zawsze znajdziesz we mnie..
Tym pięknem moja nieśmiała, delikatna miłość do Ciebie..



foto-net

poniedziałek, 28 listopada 2016

nie jestes sama..









 Tej dziewczynie, która czyta list wyblakły, 
tej kobiecie która milczy cały dzień, 
tej co stawia w noc bezsenną złe pasjanse, 
i ozdabia nadziejami ciemną sień.
Niech się niebo nie kojarzy tylko z deszczem, 
niech się rzeka nie kojarzy z rzeką łez.
Są na świecie dobre okna w dobrym mieście, 
i ta wiara, że w człowieku - człowiek jest.
Nie jesteś sama, nie jesteś sama 
uwierz w siebie, uwierz w ludzi, uwierz w nas.
Nie jesteś sama, nie jesteś sama 
są gdzieś okna, które płoną cały czas
Tej dziewczynie, która topi w czarnej kawie, 
te tęsknoty których miała pełen skład, 
tej kobiecie, która pali bardzo dużo, 
i w szufladzie przechowuje biały kwiat.
Niech się miłość nie kojarzy z pożegnaniem, 
niech pogoda opromieni każdą myśl, 
i niech przyśni się ktoś miły i czekany, 
kto nadaje mleczną drogą taki list.
Nie jesteś sama (nie), nie jesteś sama (nie)
uwierz w Siebie, uwierz w ludzi, uwierz w nas.
Nie jesteś sama (nie), nie jesteś sama (nie)
są gdzieś okna które płona cały czas
Nie jesteś sama, (nie) nie jesteś sama (nie)
uwierz w Siebie, uwierz w ludzi, uwierz w nas.
Nie jesteś sama, (nie) nie jesteś sama (nie)
są gdzieś okna które płona cały czas
są gdzieś okna, które płoną cały czas
są gdzieś okna, które płoną cały czas...


Autor tekstu: Agnieszka Osiecka 
Wykonanie : Seweryn Krajewski

foto-net

niedziela, 27 listopada 2016

nauczysz się...









Nie martw się 
będzie jeszcze wiele do cierpienia
teraz masz prawo przylgnąć do rękawa
czyjeś szorstkiej przyjaźni 
obowiązek szczęścia
który tak zaniedbujesz
niesumienny użytkownik czasu
poganiający dni jak gęsina lebiodę
nie martw się wiele razy
będziesz umierać aż się nauczysz
na samym końcu wreszcie -
kochać życie..

Anna Kamieńska


foto-net





sobota, 26 listopada 2016

wyobraźnia...








Zapraszam cię 
przyjacielu 
do świata mojej
wyobraźni
jeśli szukasz wolności 
pomogę ci
odnaleźć skrzydła
polecieć teraz 
w przestrzeń gwiazd 
dam ci sny moje 
i marzenia
uwierz w nie 
duszę z ramienia 
zabierz ze sobą
schowaj do serca 
poleć więc
tam gdzie
kończy się
tęcza
===============

Wacław Miechowski Vaszko




foto-net





piątek, 25 listopada 2016

wciąż żyje..






Czasem podajesz mi
położony 
na dłoni maleńkiej 
uśmiech 
delikatny jak łza
ocalony 
z poduszki szczęśliwej
nocy 
opowiadasz mi nieraz 
sny
przez zamknęte oczy
księżyca
otulasz mnie wtedy 
chmurą 
włosów jak ramionami
ciszy
unoszę się zatopiony
w muzyce 
promieni wszechświata 
odkrywam 
tajemnice zmysłów
wciąż 
żyję 
======

Wacław Miechowski Vaszko



foto-net

środa, 23 listopada 2016

przed snem..







Przed snem,
zostawiam liścik na stoliku przy łóżku, 
piszę życie skrawkami obrazów, 
zamienionymi w skrupulatnie dobrane słowa.
Nocą, kwitnący w sypialni skrzydłokwiat upewnia mnie, 
że świat wciąż biegnie do przodu...to spokojne noce, 
pełne mocnego, kojącego snu...po granicach życia,
podświadomość wymyka się na randki z inna podświadomością...
życie zakreśla krąg, a w środku Ty i ja..
śnię na jawie życie w innym wymiarze..
ranek puka słonecznym promieniem w okno..

ale przed snem,
zostawiam liścik na stoliku przy łóżku
moje myśli dla Ciebie..


MB/MJ



foto-net

wtorek, 22 listopada 2016

DLA CIEBIE







Gdy dziś zapytasz mnie, co ci dam?
odpowiem ci echem nieśmiało,
resztę życia które mam
i wszystko co tylko się zdawało.
Dam ci siebie i będziesz zdziwiona
w swych marzeniach odnajdziesz spełnienie,
harfę duszy co dziś jest uśpiona
dam ci radość o której nic nie wiesz.
Dam ci uśmiech i spojrzysz łaskawie
pocałunek co łzę z oczu obetrze,
krople rosy co błyszczą w trawie
woń kwiatów rozwiany na wietrze.
Dam ci zorzę i radość z zachwytu
noc upojną wśród rosy i woni,
bezmiar pragnień utkanych ze świtu
znajdziesz to wszystko w życiu swoim.  


Leszek Szczurek





foto-net

poniedziałek, 21 listopada 2016

..opowiedz siebie..








"Są miejsca, w których gości cisza. Taka, do której się tęskni. Absolutna i pełna pokory dla świata się w niej rodzącego.

Wznosi się i opada. Wyznacza sklepienia błękitów i brązowe przestrzenie, rzeźbione irysami rozkwitającymi dokoła źrenic.


Gdyby opowiedzieć historię życia przygodnemu nieznajomemu - czy uniesie ciężar powierzonej mu tajemnicy? Czy zachłyśnie się słowem jak zatrzymany w mantrze spowiednik,
któremu zapodziały się słowa pociechy? Który może jedynie westchnąć, gdyż usłyszane słowa zatopiły jego własne myśli?
Opowiedz o sobie. Z mroków słów niewyjawionych nikomu. Mów sobą; dłonie określą kształty myśli, ciało aurą niewidocznego neonu tworzy życie: warkocze rąk splecionych w najbliższym dotyku, w których spotyka się najgłębsze pragnienie bliskości.

Opowiedz o sobie. Wypowiedz siebie na głos. Los jest obliczem twarzy, oczyma wpatrzonymi w Ciebie. Spójrz, w błękicie oka nie dojrzysz wypisanych słów ratujących Twoją duszę. Dojrzysz w nim pytania, które nie zostały jeszcze wypowiedziane. Słowa, których nikt jeszcze nie ośmielił się zapisać. Nie ma w nim ryb, kijanek, szumu morza ani orzeźwiającego zefiru; żadnego życia. Jest błękit rozproszony szarością dnia. Jest cień powiek i rzęs rozczepiających światło. Przejdź obok, zapomnij o spojrzeniu, które przypadkiem zatrzymało Twój wzrok... Nie pozwól by rozproszyło to, co rodzi się w Tobie, gdy ból zakrada się do najdalszych zakamarków duszy, a niewiadoma przyszłości jest zamglonym porankiem, od którego chłodu drży zlęknione ciało.


Mów o tym, co nosisz w sobie. Co sprawia radość. Co przynosi smutek. O tym, co tworzy anatomię bólu. O tym, w co wierzysz i w czym pokładasz nadzieję...

Opowiedz o tym wszystkim. Jeśli jeszcze możesz..."



Marzena B.







foto-net



niedziela, 20 listopada 2016

zmęczenie...









....dzień jak co dzień..w w rondlu na wolnym ogniu cichutko bulgotały w sosie ziemniaki z kawałkami kiełbaski, cebulka i grzybami.Smakowity zapach snuł się po kuchni, wsuwając się w każda szparę..
nalałam kompotu do kubka i poszłam do warsztatu.
Wiercił otwory w metalowej płycie, oczywiście nie słyszał ze weszłam, ale zauważył ruch i podniósł głowę, podałam mu kubek z kompotem
wiedziałam, ze nie lubi nagłych przerw, gdy pracuje, 
wiec wróciłam do kuchni..kiedy przyszedł coś zjeść widziałam na jego plecach ciemne "smugi"wyglądające na jakieś plamy? ale nie pytałam, bo robocze ubranie pełne było plam, nie było to zbyt istotne  - 
tak mi się wydawało...
Gdy późnym wieczorem słyszałam jego ciężkie kroki w kuchni, ze zdziwieniem zauważyłam, ze popołudniowe niby "smugi zmieniły się w rodzaj szaro-czarnej... mgły?... waty?..czegoś dziwnego.
To wyglądało jak bardzo rozciągnięty kot o ciemnej sierści! przylegało na  całych plecach..z dużą "wypustka" w kierunki szyi i części głowy z tylu...a jednocześnie niby-łapy oplatały ramiona aż do lokaci, tworząc obręcz na łokciach..i tyłem ud aż do kolan z obręczami wokoło kolan..
patrzyłam zaskoczona na to "zjawisko"...co to takiego? On wydawał się bardziej przygarbiony niż zwykle, jakby to dziwne zjawisko "przygniatało" go!..podeszłam bliżej chcąc dotknąć tego..moje palce weszły "w środek", nie czułam oporu żadnej materii...dziwne...
Pomyślałam ze mam jakieś zwidy.
Oj ta moja wyobraźnia !!...? On najwyraźniej tego nie widział, był w łazience wiec musiałby zauważyć "to" w lustrze,  nic nie mówił, wiec nie widział...
Kiedy usiadł przy kompie, a ja patrzyłam na jego plecy "oblepione" tym zjawiskiem, już wiedziałam co to jest - to po prostu..zmęczenie..!!
zwyczajne ludzkie zmęczenie,narastało przez cały dzień, a  wieczorem całkowicie Go opanowało - jak każdego dnia!.."oblepiało Jego plecy..kolana i łokcie...po całym dniu fizycznej pracy panoszyło się wszędzie! 
Oczywiście, ze tego nie widział, ale wiem, ze odczuwał to mocno...
Wiedziałam, ze mogę trochę zmniejszyć obszar opanowany zmęczeniem..na to świetnie nadawał się masaż!..ale o tym innym 
razem...


fragment opowiadania
autor Milena J.



foto-net

sobota, 19 listopada 2016

czekanie..







Nie ma większej straty czasu niż czekanie, a czekamy przecież non stop. Na tramwaj, na kawę, na film, na niektóre osoby. Czekamy stojąc w korku, w kolejce w sklepie, aż wystygnie zupa, aż skończą się reklamy. Czekamy na lato, słońce, śnieg i deszcz, lepszą pogodę, święta, na ciasto z piekarnika, na zagotowanie wody, na windę, na wakacje i na weekend, na wypłatę, na lepsze czasy, aż w końcu na przyjaźń, gwiazdkę z nieba i miłość. …
i obudzimy się kiedyś za starzy, za brzydcy, zbyt zmęczeni, za grubi, 
za słabi, zbyt wypaleni, za mało kreatywni… i jeśli nie będziemy starać się teraz, później już nic nie wynagrodzi nam straconych dni, dlatego rodzi się w mojej głowie pytanie: 
a czy Ty dzisiejszy dzień przeżyłeś czy przeczekałeś?





foto-net/Igor Voloshin/


piątek, 18 listopada 2016

zaufanie..









Wiesz? - ostatnio mało mam okazji by pójść do cyrku.
(Hmm..magia dzieciństwa..)Takiego prawdziwego cyrku przez duże C....
tym razem tak własnie było...duża arena i bardzo wysoko pod samym sufitem - ona i on!....i trapez...są tak wysoko, ze wydaja się jak figurynki..
Ich ewolucje pod kopuła zapierają dech w piersi! ..
Patrzysz w gore i o czym myślisz?...
-że są dobrze wyćwiczeni?....
-że maja odwagę?
-że ona musi być szczupła?
-że on musi być bardzo silny?

On trzyma w zębach uchwyt, a ona kreci się poniżej...
a później trzyma ją jedna ręka za kostkę nogi, i razem wirują w szalonym piruecie, a teraz ... trzyma ją jedną ręką za nadgarstek 
a ona robi przeróżne figury tam pod niebem!...pięknie! porusza się tak, jakby nic nie ważyła! 
Ja podziwiam ich spryt ale myślę tylko o jednym :
 - myślę o - zaufaniu!...bo, to przede wszystkim to - zaufanie!   
..bo gdyby on nagle pościł jej rękę? gdyby uchwyt wypadł z jego ust?..
ona spadnie wiele metrów w dol i może się rozbić albo  pokaleczyć mimo siatki rozpostartej dla bezpieczeństwa...(ale czy tak całkowitego)?..wiec ona darzy jego całkowitym zaufaniem, ze jego chwyty są bezpieczne dla niej, ze on panuje nad całością wykonywanych numerów artystycznych - ona mu ufa, 
wiec dlatego tak lekko porusza się tam..bardzo wysoko!

 ...zaufanie...
mówią, ze jest jak kartka papieru - raz zgnieciona już nigdy nie będzie całkowicie prosta....mimo prostowania..

Moje zaufanie do Ciebie ? ..... Tak! do Ciebie mam zaufanie...
z ufnością wyciągnęłam do Ciebie rękę i Ty ja trzymasz w swojej dłoni...
mam do Ciebie zaufanie, że nie puścisz nagle mojej reki i nie pozwolisz, żebym się rozbiła!..bo własnie tego się boje... 
Otwieram się przed Toba  dlatego, ze Ci ufam i wiem ze mnie nie zawiedziesz...taka pewność jest  bardzo budująca...ale gdzieś tam w głębi mojej duszy pozostaje..strach? własnie strach! 
Skulony i zwinięty w malutki kłębuszek prawie się nie rusza! ale wiem ze tam jest...czasem jakieś Twoje słowa powodują, ze czuje jak drgnął i zamarł w oczekiwaniu...
jednak po chwili słyszę cichutkie "pufff!" i znowu zamiera w bezruchu. 
Chciałabym się go pozbyć, ale na to masz wpływ Ty - nie ja.....



(fragment opowiadania-Milena J.)



foto-net




czwartek, 17 listopada 2016

zaniedbanie..









"- Więc co zabija miłość? 
Jedna jedyna rzecz: Zaniedbanie.
Gdy nie dostrzegam Cię, kiedy przede mną stoisz. 
Gdy nie myślę o drobiazgach. 
Gdy nie poszerzam dla Ciebie drogi, 
nie nakrywam dla Ciebie do stołu. 
Gdy wybieram Cię z przyzwyczajenia, 
a nie pożądania, 
przechodzę bezmyślnie obok kwiaciarki.
Zostawiam nieumyte naczynia, 
niepościelone łóżko, 
lekceważę Cię rano, wykorzystuję w nocy. 
Muskam wargami Twój policzek,
choć mam nieprzepartą ochotę na kogoś innego. 
Wypowiadam Twoje imię, nie słysząc go, 
w przekonaniu, że jest moją własnością.
- Rutyna, rodzi zaniedbanie "


Jeanette Winterson.



foto-net

środa, 16 listopada 2016

Mag..







"Do drzwi Maga zapukał Człowiek o smutnych oczach. 
- Powiedz mi czym jest choroba – poprosił.
Mag potarł dłonią splecioną w warkocz brodę.
- To stan, w którym uświadamiamy sobie, że może nie być jutra – odparł. 
- Powiedziano mi, że umieram – w oczach Człowieka zalśniły łzy.
- Owszem, jak któregoś dnia każdy z nas – spokojnie odpowiedział Mag. – Są choroby, które skracają życie, ale nigdy nie wiemy, która z nich jest właśnie tą. Gdybyśmy wszyscy usłyszeli, że zostało nam kilka miesięcy czy lat życia, pewnie zaczęlibyśmy je bardziej cenić. Przeprosilibyśmy tych, którym wyrządziliśmy krzywdę, mówilibyśmy bliskim jak są wspaniali i jak ich kochamy. Sadzilibyśmy drzewa i pisali wiersze, by coś po nas przetrwało. Jednak nikt nam tego nie mówi i postępujemy tak, jakbyśmy byli wieczni, lub przeciwnie, nie realizujemy siebie i umieramy za życia. 
- Nie mów mi, że choroba jest darem – Człowiek był niepocieszony.
- Nie wiem, czy „dar” to dobre słowo. Wiem, że jest szansą, aby otworzyć oczy na świat. A więc zacznij żyć tak, aby choroba o Tobie zapomniała – powiedział Mag i przywołał na twarzy Człowieka uśmiech."

Rzeka Życia



foto-net

wtorek, 15 listopada 2016

po prostu...













Znaczysz dla mnie więcej, niż możesz przypuszczać. 
Po prostu... - jakże ciężko było mi zebrać myśli. - 
Po prostu jest tak, że niektórych ludzi poznajemy nie w tym momencie. Zaczyna nam na nich zależeć, chociaż tak nie powinno być. Chcielibyśmy z nimi być pomimo wszystko, a nie możemy... 

Gabriela Gargaś





foto-net


W życiu mu­si być dob­rze i niedobrze.
Bo jak jest tyl­ko dob­rze, to jest niedob­rze.


ks.Jan Twardowski

poniedziałek, 14 listopada 2016

szczęście...





nie miłości bez odpowiedzi
serce zostaje dalej choć odeszło
byle nie dla siebie
wtedy krowa pociesza ogonem
dwumetrowy goryl obejmuje goryla
koza pójdzie do kozy
zimorodek czeka na zimę żeby się urodzić
jeż nie jeży się na jeżyce
komputer pyta koguta o godzinę
bocian powróży choćby jedną bezpartyjną nogą
całują wszystkich nawet nikogo
a szczęście tak jak skrzypce im starsze tym młodsze

ks. Jan Twardowski


Tyle mówi się o miłości. Temat stale na dzisiaj. Dla wszystkich: i dla głośnych pisarzy, i dla nieśmiałych zakochanych. Co w miłości jest najważniejsze: dawać, brać czy przyjmować?
Najczęściej wydaje nam się, że kochać to przede wszystkim dawać. Zakochany biegnie na jednej nodze po trzy stokrotki dla ukochanej - szczęśliwy, że może dać. Matka daje wszystko dziecku: potrafi codziennie ściągać wózek z drugiego piętra, by iść z nim na spacer, i karmi je siedem razy.
Dawać to znaczy troszczyć się o kogoś, martwić się, czy ukochanego brzuch czasem nie boli, smarować mu bułki grubo masłem, zasłonić szalikiem klosz od lampy, żeby kogoś światło nie raziło i żeby nie mrugał w chorobie, załatwić mu tysiące spraw jak najszybciej, szyć mu rękawiczkę po nocach, żeby mu nie zmarzł mały palec u lewej ręki, bo podobno z niego największy zmarzlak.
Jedna z moich starszych znajomych mówiła: „Wszystko ci dam, ale niczego od ciebie nie chcę”. Można się wzruszać taką gorliwością. Ale niestety, czasem kryje się w niej zagrożenie dla prawdziwej miłości. Ten, który daje, może być więcej zachwycony sobą, swoją bezinteresownością niż ten, którego jakoby kocha. Trzeba umieć dawać.
Kiedy dajemy, nie żądajmy wdzięczności i nie chwalmy siebie, że jesteśmy tak szlachetni i nawet nie chcemy, by ktoś przybiegał nam dziękować. W miłości prawdziwej trzeba tak dawać, by nie myśleć o sobie samym. Miłość nie rachuje.
Powiedziano Miłości:
- Napisz swoje imię.
Napisała.
Powiedziano:
- Odczytaj.
Odczytała.
Powiedziano:
- Policz litery.
Odpowiedziała:
- Nie uczyłam się rachować.
Ktoś tak bardzo chciał dawać, że pisał: „Obyś rósł wzdłuż, wszerz i w poprzek”. Tymczasem kochać - to nie tylko dawać, ale i przyjmować.
Są dwa podobne słowa: przyjmować i brać. Niby podobne, a różne. Ten, który bierze, wybiera to, co mu się podoba, na przykład nie chce od zakochanego fiołka alpejskiego, tylko storczyk. Brać - to wybierać, co nam się podoba, nawet siłą. Ten, który wybiera, zaspokaja miłość własną, wybiera to, co mu dogadza, czego oczekuje. Myślę, że branie jest dalekie od miłości prawdziwej.
Komuś może się wydawać, że kochać to tylko przyjmować: pozwolić siebie kochać i pozwolić siebie obdarowywać. W takim przyjmowaniu kryje się kolejne zagrożenie: kocham siebie.
Ale kochać to nie tylko dawać, nigdy nie wybierać na siłę - to także przyjmować. Wydaje się, że przyjmować jest bardzo łatwo. Tymczasem przyjmowanie jest bardzo trudne. Przyjmować oznacza zgadzać się na to, co nam dają, bez względu na to, czy nam się to podoba, czy nie. Nie myśleć o sobie, ale o tym, kto daje, by go nie urazić, choć wręcza nam niezręczny prezent.
Kochać znaczy także przyjmować wady drugiego człowieka, by go cierpliwością zmienić. Przyjmować tak zwany trudny charakter, choroby, awantury. „Kochać czego znieść nie sposób”. Tylko ci się ranią, którzy najbardziej się kochają. Wobec obcych jesteśmy grzeczni, uczynni, wyrozumiali. Dlaczego się ranimy? Bo nie umiemy się kochać nie sprawdzamy siebie.
Kochać to wyjść poza siebie, dawać i przyjmować wszystko w imię miłości do tego, kogo się kocha. W miłości trzeba być wyrozumiałym, umieć przeczekać.
Czy na prawdę kocham tego, o którym mówię, że go kocham? Bo może bardziej kocham samego siebie? Miłość to nie tylko uczucie, ale ciężka praca, o czym jeszcze nie wiedzą zakochani, którzy szepcą: „moja różo, mój ty szczypiorku zielony” - jakby się uczyli tylko botaniki. Z kolei po latach, zagniewani krzyczą: „ty ośle, ty baranie, ty foko” - jakby się uczyli tylko zoologii.
Jak wielkiego trudu wymaga prawdziwa miłość. Stale czegoś się uczymy: języka obcego, judo, dobrych manier, jak jeść łyżką, czy widelcem, jak obsługiwać komputer. Na naukę nigdy nie jest za późno. Uczmy się kochać, by sprawdzać siebie.

Ks. Jan Twardowski

foto-net

życie obok...





Odchodziliśmy 
z naszych snów na palcach 
a dni 
stawały przed słońcem 
z opuszczoną głową.. 
Wiatr ostrzegał nas

nie wolno za siebie się oglądać!
To przed czym chciałam uciec
było we mnie
a ja gubiłam się w tobie
jak zarys rzeki we mgle
I tylko życie płynęło
gdzieś obok...




znalezione/net



foto-net

niedziela, 13 listopada 2016

morze miłości...







Gdyby człowiek
mógł trzymać
w objęciach
całe szczęście
gdyby można 

było osiągnąć
niebo na ziemi
gdyby mógł
zatrzymać wiatr
twoje usta
tak pachną
jego świeżością
w modlitwie
do opatrzności
pytam
czy możliwe
jest tak bardzo
kochać
niech krople
deszczu zmieszane
ze łzami
szczęścia
popłyną rzeką
serca
do morza
miłości 

=======



Wacław Miechowski Vaszko


foto-net

jak kochać...





Jest jeszcze taka miłość
ślepa bo widoczna
jest szczęśliwe nieszczęście
pół radość pół rozpacz
ile to trzeba wierzyć
milczeć cierpieć nie pytać
skakać jak osioł do skrzynki pocztowej
żałować czego nie było
by dostać nic
za wszystko
miej serce i nie patrz w serce
odstraszy cię kochać

ks. Jan Twardowski


Słowo miłość jest tak nadużywane, jak - z przeproszeniem - cierpliwie wydojona krowa. Już wszystko z niego wydojono, co można. Ileż jest innych słów bardziej wypoczętych i nie tak przemęczonych: życzliwość, dobroć, serdeczność, wyrozumiałość, wytrwałość, wierność, gotowość do ofiary.
Kiedy mówimy: kochaj bliźniego, to możemy sobie pomyśleć, że miłość jest w tym wypadku przymusem. Lubić znaczy więcej niż kochać. Można kochać i nie lubić. Trzeba tak lubić, żeby kochać.
Jak żyć obok siebie, przy sobie i z sobą? Ze wszystkich miłości najtrudniejsza jest miłość do najbliższych. Zapytałem swego znajomego, który jest piętnaście lat po ślubie:
- Co tam u ciebie w domu?
- Wszystko dobrze - odpowiedział. - Kochamy się, ale udusiłbym ciotkę, bo za długo rozmawia przez telefon, żonę bo stale podejrzewa, teściową, bo wciąż się wtrąca, nawet babcie, która jest za stara na babcie.
Jak kochać najbliższych? Miłość wymaga mądrości życiowej. Na przykład trzeba umieć w dobrym momencie zwrócić uwagę. Mężowi, który wrócił do domu z pracy po walce z szefem, nie można od razu pożalić się, że byczki w tomacie podrożały. Dziecku, które wróciło do domu z dwójką w zeszycie i trzasnęło drzwiami ze złości, nie należy od razu zwracać uwagi. Trzeba umieć przeczekać, zapytać, dlaczego jest takie złe, i dopiero potem przypomnieć, że drzwi służą do otwierania i zamykania, a nie do wyładowywania wściekłości. Dobrze jest pilnować siebie, żeby na złość nie odpowiadać złością. Przypomina mi się dwuwiersz:
Kiedy wszyscy: „W mordę! W mordę!”
Wśród brzegu szkła i kobiet wycia.
Dlaczego bywają takie sytuacje? Dlatego, że ludzie odpowiadają złością na złość, agresją na agresje, wściekłością na wściekłość.
Czułość w miłości też musi być mądra. Nie można nadużywać zdrobnień, traktować męża jak dziecko: Czy dolać ci mleczka do herbatki? Czy zjesz pieseczku pierożki z mięskiem? Jak ktoś powiedział: „Za taką czułość - wyznam szczerze - to mnie od razu cholera bierze".
Czy zdajemy sobie sprawę, że powinniśmy dziękować za najbliższych? Oni pomagają nam dojrzewać, uczą tolerancji, poznawania siebie i innych. Tak się czasem sobie podobamy, że wokół siebie chcemy mieć i widzieć tak samo sympatycznych jak my. Tymczasem ci najbliżsi są różni i to tych rożnych mamy kochać, a nie podobnych do nas.
W dziękowaniu jest uleczenie z próżności. Dziękowanie uczy dostrzegania najbliższych. Kiedy dziękuję zapominam o sobie i widzę tego, który zwrócił na mnie uwagę. W życiu rodzinnym dobrze jest częściej mówić „dziękuje” niż „proszę”. Z najbliższymi bywa tak, że możemy się i zbliżać do nich, i do nich oddalać. Spróbujmy częściej zbliżać się, dziękując im za rzeczy najprostsze na przykład za to, że nie przeszkadzali w drzemce i nie krzyczeli, nie ryczeli, nie przybijali obrazka do ściany, nie powtarzali liczebników po angielsku na głos. Miłość musi być cierpliwa, żeby umieć przetrwać.

Ks. Jan Twardowski


foto-net

sobota, 12 listopada 2016

partnerka..










Dawno, dawno temu do pewnego mistrza zen przyszedł człowiek i powiedział, że nie może znaleźć dla siebie partnerki, która by mu odpowiadała i którą kochałby do końca życia.
- A jaka miałaby być ta kobieta? - zapytał mędrzec.
Człowiek zastanowił się chwilę, a potem rzekł:
- Tęsknię do kobiety kochającej, mądrej, odpowiedzialnej, szlachetnej, radosnej, czułej, wrażliwej, delikatnej, pięknej, zmysłowej, zaradnej, silnej, samodzielnej... która kochałaby mnie do końca życia.
Dodał jeszcze kilka równie rzadkich cnót, po czym zapytał mnicha, co ma począć.
Mędrzec zajrzał mu głęboko w oczy i powiedział:
- Znam absolutnie pewny, lecz bardzo trudny sposób, dzięki któremu spotkasz właśnie taką kobietę.
- Jaki to sposób?! - zapytał ucieszony człowiek. - Jeśli mi go zdradzisz, oddam ci wszystko, co posiadam!
- Niczego od ciebie nie potrzebuję - odpowiedział mistrz. - Musisz mi tylko przysiąc, że z niego skorzystasz.
Człowiek przysiągł na wszystkie świętości, że zastosuje się do rady mędrca, a kiedy trochę się uspokoił, mistrz z naciskiem wyszeptał mu do ucha:
- Jeśli pragniesz spotkać kobietę kochającą, mądrą, odpowiedzialną, szlachetną, radosną, czułą, wrażliwą, delikatną, piękną, zaradną, silną i samodzielną - to najpierw sam musisz się takim stać. Tylko w ten sposób ją znajdziesz. A nawet jeśli jej nie spotkasz, nie będzie to już wtedy miało dla Ciebie większego znaczenia.


Autor nieznany

foto-net

piątek, 11 listopada 2016

Kantata..








Radosny i cichy jak matki uśmiech
wychodzi nam na przeciw,
Symfonią w struny pluśnie
nutami sypnie i ożywia
Vivaldiego skrzypce nim oświeci.
Dzieło i myśl prawdziwa
nim zabrzmi lekko się waha
na światło się wydobywa
i drży ten dźwięk subtelny,
to Kantata Bacha
i mistrz sam - nieśmiertelny.



Leszek Szczurek



foto-net

czwartek, 10 listopada 2016

kobieta z klasa.....










Nie prosi, o okruchy 
Woli przełknąć ślinę 
Gdy jest bardzo głodna. 
Nie dręczy mężczyzny 
Huśtawką nastrojów 
Panuje nad sobą.  
By nie być złośliwą lub chłodną 
Nie zebrze o czułość 
Gdy nie ma bliskości 
Kiedy mężczyzna odchodzi.  
Nie zawraca go z drogi 
Nie prosi, nie blaga 
Nie lamentuje i nie rozpacza 
Kiedy odchodzi Ona.  
Odchodzi tylko raz 
I nigdy już nie wraca 
Takie ma zasady 
...Kobieta z klasą 



(znalezione/net)




foto-net





środa, 9 listopada 2016

depresja..





„Przepraszam, jutro już wstanę”. 
(O silnej kobiecie, która przeżywa załamanie)..

Muszę odpocząć. Chcę zawinąć się w kołdrę. Chcę oszukać, że jestem chora. Chcę powiedzieć wszystkim, że nie mam nic do powiedzenia więcej, nic do zrobienia i jest mi tak smutno, że żadne „będzie dobrze” mi nie pomoże. Ani żadne „rozumiem”, ani „przykro mi”. Nie chcę poniedziałku. Ani nie chcę wtorku. Środę też mam w d...e. A weekend mnie nie interesuje. Za chwilę będę znów silna. Wiem to. Ale teraz nie jestem.

Lubiłam swoją siłę. I radość. Inni też ją lubili. Dziś świat jest bardziej klarowny niż kiedyś – nie lubimy maruderów, pesymistów, nazywamy ich energetycznymi wampirami. Bardzo bałam się być energetycznym wampirem. Więc dużo się śmiałam.

Śmiałam się, gdy moi rodzice się rozwiedli i z dnia na dzień zostałam sama z mamą. Myślałam, że tym śmiechem pomogę mojej mamie, która śmiała się mało. Za to dużo płakała. Wtedy pomyślałam, że płacz nie jest fajny, rzadko płakałam. Pierwszemu narzeczonemu, który mnie rzucił powiedziałam tylko: „okej”. Drugiemu, któremu mnie zdradził, spakowałam wszystkie rzeczy w worki na śmieci i wystawiłam na klatkę. Zmieniłam zamki. Nie płakałam ani razu.

Uważałam, że płacz jest słabością i wrzeszczałam na przyjaciółki, że płaczą. Kazałam im brać się w garść, uprawiać sport i seks bez zobowiązań.

Śmiałam się, gdy raz w życiu zwolnili mnie z pracy. Może inaczej: powiedziałam wszystkim, że w porządku, że to nic. Tak czułam. Powiedziałam też sobie, że to śmieszne się smucić i oni jeszcze zobaczą. Założyłam własną firmę i stałam się konkurencją dla tych, którzy mnie zwolnili. Groźną konkurencją.

Nic nie było w stanie mnie złamać. Nic. A któregoś dnia złamał mnie poranek. Że trzeba w ogóle wstać. Że umyć zęby i włosy. I odwieźć dzieci do szkoły.

Najpierw poszłam do internistki.
– Umarł ktoś?.... ( słucham???)
– Ale w jakim sensie?
– Czy ktoś umarł, że pani nie śpi, a potem nie może wstać?
– Nie umarł.
– A przeżyła pani stratę?
– Nie.
– To dlaczego pani nie śpi?

(a skąd ja mam to wiedzieć, babo ty, czy poszłabym do ciebie, gdybym wiedziała dlaczego?!)

To był pierwszy razy, gdy zrozumiałam, że silne kobiety nie mogą się załamać. Jeśli mam dom, pracę, pieniądze to muszę się cieszyć.

– Ej, ale o co ci chodzi? Zdrowa jesteś? Ciesz się.
– Rany…… Ty? Nigdy nie widziałam cię w takim stanie
– Trzeba chcieć.

Tak, wiem. Trzeba. Obiecuję, przysięgam, też to mówiłam. A potem leżąc w łóżku widziałam, że pięć metrów dalej jest łazienka. „Później”, pomyślałam. Później umyję zęby, zadzwonię służbowo, zrobię co mam zrobić. „Później”. To takie kojące słowo. Poczucie winy jest ogromne, bo naprawdę wiesz, że twoje problemy są żadne. Ktoś obok walczy o życie, ktoś się rozwiódł, ktoś ma chore dziecko. Masz świadomość śmieszności siebie, ale to twoje ciało mówi „nie”. Biegasz do kolejnego lekarza ( neurologa, bo wciąż boli cię głowa), okulisty ( bo tracisz wzrok w prawym oku ), kardiologa ( bo budzisz się z tak walącym sercem, przecież musi coś być).

W końcu trafiasz do psychiatry i słyszysz: „Przecież to stany lękowe i depresyjne”. I ktoś wreszcie zadaje ci pytania, których wcześniej nie zadawał ci nikt. Dlaczego ma pani poczucie winy? Dlaczego nie daje pani sobie prawa do uczuć?

foto-net


Kochani,
też tego nie wiedziałam. Bo byłam tą silną, która ganiła innych. Ogarnięta w pracy, w domu, ogarniętą wszędzie. Ale czasem koniec, nul. I nie o to chodzi, że nie wstaniesz zawieźć dzieci. Oczywiście, że wstaniesz. I nie o to chodzi, że nie zrobisz pracy. Oczywiście, że zrobisz. Chodzi o to, że któregoś dnia po prostu czujesz tę obezwładniający smutek. I każdy krok jest walką, i kawa poranna, o której moja koleżanka, w depresji mówiła, że była dla niej wyczynem. Wstawienie ekspresu, naszykowanie córki do szkoły, zawiezienie jej. Codzienność. Sklep, zakupy, tankowanie i tłum w supermarkecie. Coś co kiedyś było oczywistością.

Pomyślałam, że częścią depresji jest wcześniejsze udawanie, że jest tak śmiesznie, nic nas nie dotyka. A przecież rozwód jest bólem i każde rozstanie. I strata pracy. Nie udawajcie. Lepiej naprawdę wyć po rozstaniu, użalać się nad sobą niż później, bez powodu, stać 20 minut przed marketem i zastanawiać się: „wejść czy nie wejść”, bo tak się boisz Nie Wiadomo Czego. Tłumu, hałasu i światła. Ból nieprzeżyty zawsze wróci.

Lepiej przeżywać wszystkie rzeczy na bieżąco, bo one później, zebrane wybuchają ze zdwojoną siłą. W związku, w przyjaźni, w pracy.

Lepiej nie być panią silną. Lepiej być kobietą świadomą, która nazywa uczucia. Wie, co jest stratą, co zdradą, co odrzuceniem, co złością, a co żalem.

Największą mocą wcale nie jest mówienie: „dam radę” , ale raczej: „Dziś się czuję podle, ale jutro, pojutrze znów to ogarnę”.

A ludzi w depresji (smutku?) boli:
– przemijanie
– choroby bliskich
– choroby obcych
– rozstania bliskich i obcych
– śmierć (wszędzie widzisz tylko śmierć)
– inni ludzie (którzy nigdy nie będą tak empatyczni, żeby zrozumieć cierpiącego, ale to nie jest ich wina)
– oni sami ( że nie są silni, bardzo się tego wstydzą i czekają aż znów będę silni)

Dobra, boli ich wszystko. Ale to naprawdę mija. Nie mówcie im, że będzie dobrze i o co im chodzi, bo są zdrowi. 
Przytulcie i powiedzcie, że jesteście.



Art.Oh!me/Matka Zona i klopoty/fb