sobota, 30 kwietnia 2016

ona i ja...





Duzo rozmawiałyśmy..czasem pół nocy..opowiadała mi o swoim mężu, duzo rożnych ciekawych historyjek - bardzo ja kochał i przed śmiercią wymógł na niej ze ona ułoży sobie życie, gdy jego nie będzie i będzie starała się być szczęśliwą!..obiecała mu to, mimo ze wcale nie to było jej celem..ale ja uczepiłam się tej myśli..długo dyskutowałam z nią o tym, ze nie może złamać danego słowa, bo przecież dusza jej męża będzie nieszczęśliwa, jeśli ona złamie to słowo..Najpierw się 
buntowała, ze skoro się tam spotkają to ona mu wytłumaczy i on zrozumie..Powiedziałam jej wtedy ze dusze tych, którzy odbierają sobie życie idą gdzie indziej i ze nie spotka duszy swojego męża! To był przełom!..zaczęła już duzo spokojniej mówić o tym, ze może mam racje, ze jeszcze ma tu coś do zrobienia i ze postara się to zrobić!....
ponieważ źle sypiała namawiałam ja na spotkanie z psychologiem i ewentualnie na branie przez pewien czas czegoś lekkiego na sen..Posłuchała mnie po wielu przegadanych godzinach...
Po czterech spotkaniach z psychologiem powiedziała do mnie - "wole rozmowy z Toba, Ty rozumiesz co się dzieje w mojej duszy bo przez to przeszłaś ...młoda pani psycholog nie dotarła do niej... 



foto-net


Długie rozmowy, rozmowy, które wyciągały każdą cząstkę bólu i z niej i ze mnie..
tak samo potrzebne jej jak i mnie..
Chwilami wydawało mi się, ze moja samotność jest głębsza niż ta jej....a później widziałam, ze to ta jej samotność jest bardziej czarna..


foto-net



piątek, 29 kwietnia 2016

sam na sam...





   Chrzest pamięci. Jest to unikalne doznanie, które nie ma nic wspólnego z samotnością, ta bowiem zakłada pamięć. Tutaj, w tym całkowicie bezcielesnym krajobrazie rozświetlonym gwiazdami jak pochodniami, nawet ona znika; wędrowcowi nie pozostaje nic poza własnym oddechem i biciem serca. Rozpoczyna się dziwny, pod żadnym względem nienależący do przyjemnych, proces reintegracji. Można z nim walczyć, usiłując zostać tym, kim było się dotychczas, lub poddać się i pozwolić mu działać według jego zasad. Nikt, kto choć przez chwilę przebywał na Saharze, nie jest taki sam, jak kiedy tu przybył...
Paul Bowles 


foto-net

środa, 27 kwietnia 2016

..wzruszenie..




    ..wzruszające nutki..które masz gdzieś w głębi siebie..




gdy myślisz o kimś , kto był wielka miłością
 i  druga polowa twojego "ja"...









..tak trudno zapomnieć...i dalej żyć dzień po dniu...




wtorek, 26 kwietnia 2016

..drugi ktoś...



  Rozmowy z ludźmi w necie, bardzo szybko uświadomiły mi, ze wiele osób tu szuka kogoś przed kim może się wygadać.. tak po prostu! To ze nie każdy jest gotowy na rozmowę z psychologiem, to nic dziwnego...czasem nie można znaleźć w sobie zaufania do osoby przed która, należy otworzyć dusze...a która patrzy w nasze oczy..
Net stwarza pewien rodzaj intymności, świadomość, ze ta druga osoba właściwie nas nie zna, ze niewiele o nas wie daje pewien komfort psychiczny i..odwagę, by opowiedzieć o sobie...często są to opowieści, których nie zna nawet najbliższa rodzina..


foto-net


Na początku rozmawiałam na czatach z rożnymi osobami, po pewnym czasie zostały mi trzy osoby z którymi znajomość wirtualna rozwijała się..pierwsza z nich miała podobne przeżycia jak ja..szybko znalazłyśmy 
tematy wspólne.. choroba męża..bezsilność i to...nieuniknione!..
była w złym stanie psychicznym, całkowicie załamana..( jak dobrze potrafiłam to zrozumieć).starałam się jej opowiedzieć 
o moich doświadczeniach..starałam się często z nią rozmawiać..być z nią, bo to ważne, żeby nie czuć ciągle tej pustki wokoło siebie! 
Pamiętałam, ze mi bardzo wtedy brakowało takiej osoby,
z która mogłabym porozmawiać i która zrozumiałaby mój problem..
Pewnego dnia powiedziała mi, ze jest zdecydowana przejść na druga stronę, bo życie po tej stronie straciło dla niej cały sens..Byłam przestraszona jej wyznaniem..ale dobrze znałam takie momenty i wiedziałam, ze jeśli nie znajdziemy takiej motywacji, która ja tu zatrzyma jest gotowa zrealizować swój plan..


foto-net




Są różne sposoby ucieczki z samotności..rozmowa z inna poraniona osoba może być jednym z nich..
Poczucie, ze można komuś pomoc jest bardzo istotnym lekarstwem dla  obolałej duszy..

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

nocą..



   ...zapytasz,
dlaczego nocą do Ciebie piszę?
odpowiem:
- uwielbiam ciszę,
z myślami rozmawiam,
z mym życiem,
i oddech słyszę!
nie dzwoni telefon,
nikt nie puka do drzwi,
jestem tylko dla siebie,
jest ciepło, cicho,
- ot TO WSZYSTKO!...

Adelita May






foto-net

niedziela, 24 kwietnia 2016

..powroty..


...nierówni potrzebują siebie
im łatwiej zrozumieć, 

że każdy jest dla wszystkich
i odczytywać całość.
..
Jan Twardowski


  Początki były trudne, nie miałam wielkiej ochoty wracać do świata pełnego słońca i różnorodnych dźwięków..
w mojej wewnętrznej samotności panował spokój i cisza, cisza która z czasem była dźwiękiem, którego nauczyłam się słuchać..I własnie wtedy odkryłam net dla siebie - spotkałam tu wirtualnych "znajomych" którzy nie wiedzieli niczego o mnie...nie widzieli czy się uśmiecham, czy płacze! Zaczęłam pisać teksty ...później wróciłam do wierszy (zapomnianych przez długi czas)  , by wyrzucić z siebie to co tak nadal bolało..


foto-net
 Pierwsze próby wyjścia do ludzi, były nieudane..po wyjściu do znajomego parku, nagle spotkałam dawnych znajomych, którzy koniecznie chcieli wiedzieć jak ja sobie radze, co robię i czy mi smutno?
Nie potrafiłam z nimi rozmawiać..miałam uczucie ze  zimna ręka ściska  moja szyje i dusi moje słowa..łzy popłynęły mi z oczu i szybko wróciłam do domu..postanowiłam, ze następnym razem pójdę w innych godzinach..duzo wcześniej, żeby nie spotykać znajomych..
Następny krok był znacznie bardziej udany - zajęłam się na prośbę sąsiadki  - jej ogrodem. To pozwalało mi mieć zajete ręce a praca na powietrzu powodowała, ze wieczorem zasypiałam bez tabletki..



foto-net

piątek, 22 kwietnia 2016

..dwa lata..



  "Samotność jest jak czad,jeśli nie zwrócisz w porę na to uwagi,
może cię zabić."

Olivia Goldsmith


Samotność..temat tak obszerny, ze właściwie cokolwiek, ktokolwiek napisał w tym temacie, to zawsze jeszcze 
można dodać coś do tego..
Moja ucieczka w samotność trwała dwa lata, nawet nie wiem kiedy minęły? Po śmierci mojego męża nic nie było takie same! Nic!
Niedokładna znajomość ( papierami zawsze zajmował się maż) 
przepisów i wszystkiego co się z tym wiązało to był pierwszy szok!..później przyszły następne te dotyczące życia codziennego..
problemy i kłopoty mnożyły się i miałam wrażenie, ze jestem unieruchomiona w miejscu a na mnie pędzi ogromna "lawina" spraw pilnych i pilniejszych, których nie jestem w stanie ogarnąć! Na szczęście wokoło mnie nie było pustki..ta pustka była tylko we mnie..Przy bardzo skutecznej pomocy - sprawy najpilniejsze zostały załatwione..to wszystko działo się w tych dwóch latach, gdy jedyna motywacja mojego życia 
był tylko mój syn..


foto-net
  Wydawało mi się, ze jestem zamknięta w "szklanej kuli", ze świat się zatrzymał..a to tylko ja się zatrzymałam..
Pewnego dnia - mój farmaceuta, który znal mnie bardzo dobrze - (przez okres choroby mojego męża i te dwa ostatnie lata to on realizował moje recepty) - "rozbił" ta moja "szklana kule" i zmusił mnie, żebym zaczęła  moja ucieczkę z samotności..

czwartek, 21 kwietnia 2016

..samotność..tylko i aż tyle..



  Moja dusza rozpada się na kawałki. 
Kruchość serca jak porcelana
spada , rozsypuje się w pył.
Wtapiam się w samotność
chłód otacza mnie z wszystkich stron.
Smutno oczom , ustom.
Tak pusto wokół.
Zakrywam twarz rękami
po omacku błądzę.
Zanurzam się w oceanie
ocierając krople łez..(..)


Jolanta555


- Wiesz Mela, ze samotność nie oznacza, ze ktoś jest sam! Mozna byc w tłumie ludzi i być bardzo samotnym - to bardzo trudny rodzaj samotności..

- wiem! zawsze wydawało mi się, ze to nie jest możliwe, bo jak można być samotnym, gdy się ma wokoło znajomych?..ale wiem, ze to możliwe - Meli oczy robią się smutne

- kiedy dopada ciebie depresja, zamykasz się w sobie, jestes kompletnie sama i chwilami masz wrażenie, ze świat zewnętrzny przestaje istnieć w takim wymiarze jak poprzednio..uciekasz głębiej i głębiej w swoja samotność..bo tylko tam czujesz się dobrze..

foto-net

Nie proszę o tę samotność najprostszą
pierwszą z brzega
kiedy zostaję sam jeden jak palec
kiedy nie mam do kogo ust otworzyć
nawet strzyżyk cichnie choć mógłby mi ćwierkać
przynajmniej jak pół wróbla
kiedy żaden pociąg pośpieszny nie śpieszy się do mnie
zegar przystanął żeby przy mnie nie chodzić
od zachodu słońca cienie coraz dłuższe
nie proszę Cię o tę trudniejszą
kiedy przeciskam się przez tłum
i znowu jestem pojedynczy
pośród wszystkich najdalszych bliskich
proszę Ciebie o tę prawdziwą kiedy ty mówisz przeze mnie
a mnie nie ma

ks. Jan Twardowski

środa, 20 kwietnia 2016

..ptaszek..




 -  Mela, opowiem ci coś co wydarzyło się  po pogrzebie - chcesz?- pytam patrząc w niebieskie oczy Meli

- dobrze wiesz, ze chce - mówi Mela, ale jeśli to coś co poruszy twoje nerwy to może lepiej nie?

- chce ci to opowiedziec, bo to takie dziwne..
pamiętasz jak opowiadałam ci o moim mężu, ze
bardzo kochał przyrodę i ptaki? 
zawsze bardzo uważnie obserwował każdego ptaka i wiedział duzo ciekawych rzeczy o poszczególnych gatunkach. 
Potrafił tez naśladować glosy ptaków....w czasie naszych wycieczek prowadził swoiste "rozmowy" z ptakami...to było niesamowite!..
W jego zbiorach zdjęć i slajdów jest wiele ciekawych zdjęć ptaków.
Przez długi czas mieszkał z nami mały wróbelek, którego maż uratował..pisklak wypadł z gniazda...
maleńki, nieopierzony i ślepy..maż karmił i poił go pipetka! Uratowany ptaszek wrócił z nami z wakacji i zamieszkał z nami. Reagował tylko na głos męża..pewnego dnia zwróciliśmy mu wolność..

- piekna historyjka, znaczy to ze twoj maz bardzo kochal ptaki - mowi Mela



foto-net


Ale to nie o tym chciałam opowiedzieć....to inna opowieść...

- wiec słucham - Mela uśmiecha się do mnie.

- po śmierci mojego męża, siedziałam w pokoju na fotelu i płakałam..przede mną było  otwarte okno..  słoneczne późne popołudnie...
naprzeciw mojego okna na barierce usiadł ptaszek..przemieszczał się w lewo i w prawo..wydawał ostre dźwięki, machał skrzydełkami... jakby chciał żebym zwróciła na niego uwagę! Zaciekawiona podeszłam do okna..wtedy uspokoił się i zaczął śpiewać..
stałam  bez ruchu zasłuchana..
trwało to dobra chwile..później pomachał skrzydełkami  i odleciał..
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to ze następnego dnia o tej samej porze ptaszek znowu był na barierce i znowu starał się zwrócić moja uwagę na siebie..
a później znowu śpiewał swoja melodie..Po kilku dniach już czekałam w oknie czy znowu przyleci?
To się powtarzało każdego dnia przez...3? a może 4? tygodnie...


foto-net



- niesamowita historia! czy pomyślałaś, ze to dusza twojego męża nie może pożegnać się z tobą? - Mela patrzy na mnie oczami pełnymi łez

- wiec ty masz takie same skojarzenie - wiesz ten ptak śpiewał melodie, którą często gwizdał mój maż - moje oczy tez są pełne lesz - gdy mowie do Meli

- czy później jeszcze przylatywał? - pyta Mela?..

- nie! po tych tygodniach juz nigdy sie nie pokazal..- odpowiadam

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

..samotność..



   - Mela wiesz jak to jest, gdy z życia odchodzi ktoś kogo kochasz bardziej niż siebie?..tego nie da się opowiedzieć..
Pominę te ostatnie dni miedzy śmiercią a pogrzebem mojego męża..naszpikowana lekami na uspokojenie miałam chwilami wrażenie ze to coś się dzieje w jakimś koszmarnym śnie..nie mogę nawet teraz tego opowiadać..

- to musiał być bardzo trudny okres - cichutko mówi Mela

- koszmarny.. koszmarny Melu - później było już tylko koszmarnie cicho...
kompletny bezruch..
całkowity brak chęci robienia czegokolwiek
i..czekanie!..

To czekanie było jakaś obsesja.. czekałam ze przyjdzie!..odszedł na moich rekach..widziałam go w trumnie....i czekałam, ze przyjdzie!

- o matko! to musiało być straszne dla ciebie..twoja podświadomość broniła ciebie przed rozpacza? co to było? - pyta Mela

- każdy ruch na schodach powodował, ze siadałam wpatrzona w klamkę drzwi i czekałam ze otworzą się i on będzie w nich stal z tym swoim czarującym uśmiechem..
to trwało wiele tygodni..nie pomagały prochy..- wiesz Mela? -  miałam takie przebłyski w tym czasie myśląc ze zwariowałam

- tez bym chyba tak myślała - mówi w zamyśleniu Mela


foto-net

Rano ... wpatrzona bezmyślnie w sufit bez chęci do czegokolwiek, pozostawałam tak dłuższą chwile..mogłam nie spać, nie jeść, nie wychodzić.. miałam wrażenie ze świat się zatrzymał!...  .. łykałam prochy i...

Gdyby nie syn, pewnie pewnego dnia przestałabym wstawać z łóżka, straciłam coś tak drogocennego, ze gdyby nie syn - straciłabym motywacje do życia...

- czułam się tak jakby coś wyrwało mnie z moich ram życia! w obcym kraju, gdzie sprawy śmierci pojmuje się inaczej niż w Kraju z którego pochodzę!, gdzie żałoby nie manifestuje się czarnym ubraniem i gdzie okres po pogrzebie jest zupełnie inny, krańcowo inny od tego co ja wiedziałam! ..moje otoczenie tu nie rozumiało mnie a ja nie rozumiałam otoczenia, to pogłębiało tylko moja depresje..


foto-net
..Uciekałam w głąb siebie...moja samotność bardzo szczelnie wypełniała mnie wewnątrz...samotność, o której nie potrafiłam, nie chciałam opowiadać nikomu...była tylko moja..

niedziela, 17 kwietnia 2016

bez ciebie..



   bez ciebie świat 
wyprany z kolorów
nie odrózniam dnia od nocy
nie wiem gdzie morze i gdzie brzeg
wczoraj niebo wessało cały błękit
dzisiaj resztki zieleni kapią z drzew
jutro krew
będzie przezroczysta jak lustro
którego odłamek zanurzę w nadgarstku

umierając
wspomnę jeszcze twoje oczy
ciemne i bez dna jak objęcia śmierci


 Julia Majewska




foto-net

sobota, 16 kwietnia 2016

..widze..



           
Wciąż widzę twoja lampę 
śmieszny nos na ścianie 
szafę ciepłą od ubrań 
długie do widzenia 
słomiankę przy drzwiach 
klamki łopotanie 
każde wspomnienie 
to nasze spotkanie 
najłatwiej się pamięta 
kiedy kogoś nie ma.. 


/ks.J.Twardowski/ 



   ..Z Toba odeszły Anioły......już nie ma Nas......

foto-net




Anioły

Płynęły górą i się zatrzymały

anioły srebrnoskrzydłe.
A miały jeszcze duszyczkę ocalić, 
do pionu ją jakoś dźwignąć... 
Lecz patrzyły wzajemnie w oczy 
i coś się stało złego... 
Teraz tylko przy sobie będą stały, 
dla ludzi są już do niczego...


© Elżbieta Żukrowska 22.04.2016.

 Karen Tarlton

piątek, 15 kwietnia 2016

..człowiek..




        ..i nie ma slow, by wszystko powiedzieć, gdy czasu tak mało...



Jeszcze raz 

człowiek który 

stracił punkt oparcia 
w człowieku 
jakimś nadludzkim wysiłkiem 
dźwignął sam siebie ..(..)

  Józef Baran


                                       














Spieszmy się kochać ludzi..tak szybko odchodzą.....


         

czwartek, 14 kwietnia 2016

..dzień ostatni..




                Kolejnego dnia obudziło mnie przeczucie, 
ze maż mnie wola!..wprost wyskoczyłam z łóżka i dwie godziny wcześniej niż zwykle pojawiłam się w szpitalu,  
dosłownie wpadłam do sali w przekonaniu ze może już nie żyje?...
pielęgniarka spojrzała na mnie z uśmiechem:
- dobrze, ze pani przyszła wcześniej, maż był cala noc niespokojny, wyraźnie czeka na panią - powiedziała i wyszła z sali

- podeszłam do łóżka i wzięłam męża za rękę, lekko ściskając jego palce i witając się z nim pocałunkiem jak zawsze...leciutko ścisnął moje ...
Wiedziałam, ze jest bardzo zmęczony, slaby.... nie otwierał w ogolę oczu..wiedziałam, ze po to mnie wezwał..było mi tak potwornie trudno, ale wiedziałam, ze to ten moment by się pożegnać..
Usiadłam obok na łóżku i wzięłam go w ramiona..mówiłam, płakałam, mówiłam..wiedziałam, ze on chce wiedzieć, czy już może odejść, ze ja mu na to pozwalam, ze już nie ma siły by jeszcze zostać ..Wiedziałam to..trzy godziny żegnałam się z moim mężem, człowiekiem, który był wszystkim dla mnie..co mówiłam? trudno to teraz opowiedzieć..to było bardzo osobiste.. tylko miedzy mną a nim..serce mi pękało z rozpaczy, teraz łzy leciały - nie potrafiłam ich zatrzymać- powiedziałam, ze wiem ze już nie może tu zostać, ze może odejść, bo tak będzie lepiej dla niego - nie chce żeby cierpiał!....kiedy pielęgniarka zaglądnęła do sali - cichutko wycofała się zostawiając nam ten czas tylko dla nas..ten ostatni czas tylko dla nas..to był bardzo trudny dzień..ale następny był jeszcze trudniejszy...bo to był ten ostatni dzień..



foto-net
Następnego dnia mój maż odszedł na druga stronę..w moich ramionach..w obecności rodziny i w chwili gdy ksiądz dotykał jego czoła, mówiąc ze wszystko zostało mu wybaczone i odpuszczone..ze jest wolny i może odejść..Nigdy nie zapomnę tego głębokiego westchnienia ulgi i uśmiechu, który się pojawił na jego twarzy, która do tej pory była ściągnięta bólem? cierpieniem?strachem?.. a nagle wygładziła się zupełnie pięknym spokojnym uśmiechem...jakby nagle ujrzał, ze tam gdzie idzie jest tylko spokój, szczęście i samo dobro..




foto-net



niedziela, 10 kwietnia 2016

.. tylko bezsilność..



   Bardzo starałam się nie wpadać w panikę...nie myśleć, ze własnie zaczął się ten ostatni etap naszego wspólnego "my"...nie dopuszczałam tej myśli do siebie..spędzałam godziny w szpitalnej sali trzymając dłoń męża w swoich rekach...gdy spal czy gdy siedział w fotelu..nic nie mówił patrzył na mnie oczami pełnymi żalu i rozpaczy...gdy pytałam czy coś go boli kręcił przecząco głowa..
Podpięty do kroplówek, które zapewniały mu komfort bez bólu..nie protestował gdy podpinano coś dodatkowego..
Wiedziałam, ze chciałby wrócić do domu - niestety lekarze nie zgodzili się na to.. tłumacząc ze nie poradzę sobie sama z opieka, podawaniem leków, płynów...musiałam to wytłumaczyć mężowi - słuchał co mowie i powiedział tylko "trudno".. było mi przykro, ale nie mogłam niczego zrobić..musiał pozostać w szpitalu..
cztery dni a mi się wydawało ze to wieczność!..tamtego dnia powiedział nagle ..
"coraz mniej wyraźnie ciebie widzę kochana"..
tak trudno było to słyszeć..tak trudno było patrzeć, ze każdego dnia, odchodzi trochę bardziej ode mnie
 ...nadzieje zastąpiła ..  bezsilność! okropna, nieczuła i beznadziejna - bezsilność! ... 
mogłabym dla tego człowieka zrobić wszystko, a nie mogłam nic .....tylko być przy nim! ..tylko tyle....


   Czas był wyznaczony dla nas..nawet jeśli nie chciałam o tym myśleć, to te kilka dni w szpitalu to były najdłuższe z dni z jednej strony i bardzo krótkie patrząc z drugiej strony i każdego dnia widziałam, ze maż odchodzi trochę bardziej i ze już nic  i nikt nie może go zatrzymać i to było tak bardzo bolesne..tego nie można opowiedzieć..to trzeba przeżyć by zrozumieć ten stan duszy..te pustkę w sercu i te potworna samotność...



sobota, 9 kwietnia 2016

..pożegnanie ?..



  Kazdy kolejny dzień był koszmarem, od początku do końca...przede wszystkim myślę, ze mój maż słyszał  rozmowę lekarzy ze mną, bo od tego dnia widziałam, ze po prostu przestał..walczyć!...
Biernie poddawał się zabiegom pielęgniarek..


foto-net


Widziałam to godzina po godzinie...już nie chciał kompletnie nic jeść z trudem zgadzał się na płyny...patrzył na mnie przeraźliwie smutno..nie chciał rozmawiać..w pewnej chwili powiedział do mnie :
 " przepraszam ciebie, 
czy możesz mi to wybaczyc ze zostawiam ciebie sama?"..
świat zawirował i mało brakowało a zemdlałabym....
zapewniałam go ze nie mam czego mu wybaczać, ze bardzo go kocham..ze to nie jego wina....patrzył na mnie smutno i bez słowa ściskał moja dłoń. Doskonale wiedział, ze dla niego zostawiłam cale moje życie w moim Kraju....a teraz?...

Ale kto mógł wiedzieć ze życie własnie tak się potoczy? Nikt tego nie przewidział...a nawet gdyby to nie sadze, żeby to wstrzymało moja decyzje...ja żałowałam tylko, ze nie zdecydowałam się wcześniej..a nie ze się zdecydowałam..
Lata z moim mężem to były najwspanialsze lata życia..


foto-net
"To nie o długość życia chodzi, ale o jego głebię".
Ralph Waldo Emerson

piątek, 8 kwietnia 2016

..brak czasu..




   Czas...tego czego potrzebowaliśmy, a czego mieliśmy coraz mniej..
widziałam, ze każdy kolejny dzień zaczyna być trudny dla męża...
podstawowe czynności zaczęły sprawiać lekkie trudności, niewiele go cieszyło...i teraz już często mówił, ze nie może jeść..
Wizyta u onkologa i decyzja ze trzeba go położyć do szpitala by zrobić kompleksowe badania..
Przeczuwałam ze nie jest dobrze, ale pierwsze badanie niczego szczególnego nie wskazało. Ogólne zmęczenie terapia i osłabienie spowodowane tym,ze niewiele jadł..Lekarz pocieszył mnie ze, podłącza go do kroplówek, żeby trochę wzmocnić ogólna kondycje 
bo przełykanie jest utrudnione..
tak! nawet jego ulubiony deser nie chciał "przejść" i maź uśmiechając się do mnie  powiedział " przepraszam - nie mogę"..dławiło mnie w gardle, ale stwierdziłam ze to nic...zaraz podłącza go do odżywiania dożylnego!

- wiesz Mela, ze nawet wtedy nie miałam złych przeczuć? - mąż poruszał się samodzielnie, mówił..uśmiechał się do mnie

- myślę ze, czułaś się pewniej w otoczeniu lekarzy - mówi Mela

- tak! to także! a poza tym te pierwsze badania nie wykazywały niczego tragicznego..


foto-net
- pierwszy niepokojący sygnał, to ze następnego dnia zniknęła znad łóżka duża " kroplówka"
a miałam wrażenie ze to własnie ta od odżywiania..
Młoda lekarka wyraźnie unikała spotkania ze mną..mimo ze poprzednio była bardzo mila i pocieszała mnie, ze nie jest tak źle

- jak to unikała? - spytała Mela

- kilkakrotnie usiłowałam ja zagadnąć na korytarzu i zawsze mówiła ze w tej chwili jest zajęta...a poprzednio bardzo duzo ze mną rozmawiała...wreszcie widząc moje zniecierpliwienie powiedziała, ze zawoła szefa..

- wiec jednak nie chciała sama z Toba rozmawiać..- stwierdziła cicho Mela

- tak! po dłuższym czasie przyszedł szef z innym onkologiem...kiedy powiedział do mnie żebym usiadła - już wiedziałam co mi powie......Maz spal (?) a oni mówili o tym,
ze wyniki wątroby pokazują ze przestała pracować....
wiec to już koniec?....patrzyłam na poważna twarz onkologa, który tłumaczył mi ze odłączyli odżywianie, bo nie ma sensu żywic raka, ze mój maż i tak nie
odczuwa głodu....słowa uciekały mi gdzieś.....
nie potrafiłam się skupić na tym co mi tłumaczył medycznymi określeniami......w głowie kołatało mi tylko ze to już .....koniec!...

- tak mi bardzo przykro, ze przechodziłaś przez to sama - szepcze Mela