wtorek, 13 marca 2018

Humanistka i Technokrata..








Kolejny wieczór z kawusią DK dla mnie i gorącą czekoladą dla Niego...
Wino chłodzi się w lodowce, bo poprzednio zgodnie z umową (i chęciami) wysączyliśmy w trakcie rozmowy tylko po kieliszku...
Na stoliku przed nami gruszki w cieście francuskim...kuszą
wyglądem i zapachem!
Siedzimy naprzeciwko siebie..On Technokrata i ja Humanistka... chciałby mi udowodnić, że znacznie się różnimy w naszym widzeniu spraw dotyczących życia — dzisiaj tematem jest zaufanie!
- No dobrze, to ruszamy ten trudny temat — uśmiecham się do Niego — czym dla Ciebie jest zaufanie w związku?
- Zaufanie to przede wszystkim pewność, że to, o czym rozmawiamy, co jest między nami — pozostaje tylko między nami — patrzy uważnie w moje oczy...oczy Humanistki..
- Tak to jest oczywiste! - mowie — ale dla mnie równie ważne jest to, że partner mnie nie skrzywdzi, wiesz, w życiu jest wiele takich sytuacji, gdy potrzeba nam takiej pewności — uważasz, że nie? - pytam, widząc, coś w tym nie jest dla Niego jasne.
- Typowe podejście kobiety, bo co to znaczy, że partner nie skrzywdzi? - patrzy na mnie, popijając czekoladę — wiesz, że ja potrzebuje konkretów.
- To znaczy, że jestem pewna partnera, że nie użyje przeciwko mnie siły ani presji psychicznej! - to przecież istnieje w wielu związkach — odpowiadam.
- W rodzinach patologicznych? - dopytuje się Technokrata, gryząc ciasto i pokazując gestem, że jest pyszne.
- A Ty uważasz, że tylko w patologicznych rodzinach to istnieje? znam takie rodziny z tytułami, willa z basenem i mercedesem, gdzie jest to zjawisko codzienne — mowie patrząc w Jego oczy. - Poczytaj prasę, to się zdziwisz jak wiele osób, to stosuje i nie są to rodziny patologiczne.
- No dobrze, pewnie zdarzają się takie rodziny, ale to mimo wszystko jakaś patologia, jeśli partner (mąż), obojętnie w jaki sposób stosuje przemoc w stosunku do partnerki (żony) — odpowiada.
- Normalne to nie jest, wiec właśnie dlatego mowie, że wchodzi to w zaufanie, ze mój partner tego nigdy nie zrobi — wiem, o czym mowie, bo przemoc i presja psychiczna, to temat mi znany...(niestety osobiście też) — niespodziewanie ściszam głos — widzę przed sobą poważniejące nagle Jego oczy i mowie, że nie chce, ciągnąc tego wątku.
- Dobrze! wiec co dalej z tym zaufaniem? - bo jeśli ufam komuś, to znaczy, że mogę mu powierzyć moją osobę i moje sprawy całkiem i do końca? Nie zgadzam się z tym, bo zawsze jest jakaś cześć nas samych, której nie dajemy drugiej osobie — zatrzymujemy tylko dla siebie i zawsze jest coś z naszych spraw, które znamy tylko my — mówi Technokrata siedzący przede mną.
- Dyskutowałabym nad tym, bo co konkretnie masz na myśli, że zawsze coś z naszych spraw zatrzymujemy tylko dla siebie? Jakich spraw? ważnych dla obu stron? Dotyczących pracy? zdrowia?finansów? - to po co szukamy obecności drugiej osoby w naszym życiu, jeśli robimy tajemnice ze spraw, być może istotnych dla obu stron – uważnie przyglądam się Jego reakcji.
- Szukamy drugiej osoby, bo ludzie to „zwierzęta stadne” - znasz to określenie? Ale nie otwieramy się do końca przed nikim, bynajmniej dla mnie nie jest to możliwe, jest część mnie i moich spraw, które są tylko moje i to mi odpowiada. Zdaje sobie sprawę z tego, że kobiety są bardziej otwarte, więcej mówią o sobie – mówi, bez namysłu.
- Byleś kiedyś w cyrku – prawda? Widziałeś ewolucje pary na trapezie pod kopula cyrku? I o czym myślisz, gdy patrzysz na ich pokaz? - patrze w Jego oczy
- O czym myślę? Że są dobrze wytrenowani, pewnie odważni i że dziewczyna musi być dużo lżejsza od niego. Tak, chyba właśnie o tym – po chwili zastanowienia odpowiada On.
- Widzisz, a ja myślę, że ona ma ogromne zaufanie do niego, wie, że on jej nie puści, zrobi wszystko, żeby ona nie spadła i nie "rozbiła się" (nawet jeśli jest siatka zabezpieczająca). I to jest właśnie to — jeśli ufam komuś (tzn. że mam przekonanie, że to, co mówi do mnie, jest prawdziwe), to wiem, że mogę mu powiedzieć wszystko, to jest powiązane z uczciwością tej osoby...Jeśli mam pewność, że ta osoba będzie zawsze po mojej stronie i że będzie mocno trzymała mnie za rękę (nawet jeśli jest to tylko wirtualnie) w chwilach trudnych i nie puści tej mojej reki to, to jest dla mnie bardzo ważne...Moja podświadomość jest w symbiozie ze mną i ona podpowiada mi, jak bardzo mogę komuś zaufać — odpowiadam.
- Tak! podejście Humanistki do całości problemu - wirtualne trzymanie reki! - czy to można w ogóle odczuć jakoś tak.. fizycznie?czy nie-bardzo? Coś, czego nie można zobaczyć, jest trudne dla mnie do zrozumienia! - On uśmiecha się nieznacznie.
- Jak mam Ci to opisać? to są odczucia bardzo realne, wyobrażasz sobie kogoś obok, jak trzyma Cię za rękę i koncentrujesz się na tym, żeby nie myśleć np. o czymś trudnym...i czujesz, że Twoja ręka jest w uścisku tamtej dłoni.. Ja to czuje prawie realnie — odpowiadam.
Technokrata patrzy na mnie uważnie, prawie bez uśmiechu...zastanawia się nad realnością wirtualnego uścisku czyjejś dłoni? Nie wiem!.. Może?
Humanistka ma trudne zadanie przekonać go o tym, że podświadomość jest równie ważna, jak real, że jesteśmy całością — my realnie z naszą podświadomością, odczuciami i dusza! To sfera doznań i odczuć, wiara w coś, czego nie da się zmierzyć, zważyć, zobaczyć i to może być trudne dla Technokraty. On widzi to, co można realnie zważyć, zmierzyć i poczuć zmysłami, Świat wirtualny dla niego to coś nierealnego, Ale dyskusja na różne tematy pozwala na lepsze poznanie jego poglądów, lepsze zrozumienie człowieka naprzeciw mnie. Lepsze zrozumienie to szansa, że nie zrobi się wielu błędów we wspólnym życiu. A przecież właśnie o to chodzi – prawda?
Nawet nie było, kiedy sięgnąć do lodówki po wino.....może następnym razem?..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za każdy komentarz..