poniedziałek, 22 lutego 2016

..adaptacja do nowego życia..



 - Pierwszy miesiąc minął jak sen z bajki! było wspaniale, nowe doznania związane z mieszkaniem w zupełnie innym miejscu, nowym kraju i zupełnie innym otoczeniu...


 


foto-net
 - po prostu "rozpościerałaś skrzydła radości" - śmieje się Mela

- tak! własnie tak było - odpowiadam śmiejąc się

- Kolejne miesiące to była prawdziwa konfrontacja z nowym życiem..
Nic nie było "takie same" - NIC! 
Począwszy od codziennych zakupów - jak trudno przełamać taki wewnętrzny strach ze się źle mówi w obcym języku - (który teraz miał być moim językiem codziennym) - 
to wie każdy, kto zaczyna życie za granicami Kraju gdzie wszystko było proste i  zrozumiale...

- kiedyś musiało zacząć się to "normalne" życie - mruga do mnie Mela

- Oczywiście!...Mentalność ludzi wokoło - tak inna od tej jaka znałam - 
gdy nagle okazuje się, że wiele spraw życia codziennego oni rozumieją odmiennie niż ja, że co innego ich śmieszy...
ze patrzą na życie inaczej, że są bardziej otwarci - mniej pruderyjni?


foto-net

- jak sobie z tym radziłaś? - pyta Mela

- Każdy dzień stawiał mnie przed kolejna "nowością" - a było ich bardzo duzo - pierwsze święta Wielkanocne to prawie szok - nic do czego byłam przywiązana tradycja w jakiej byłam wychowana  - tu nie istniało, mało tego nikt nie rozumiał o co ja pytam..o co mi chodzi?

te święta nie miały, ani takiej ważność, ani tradycji, ani oprawy do jakiej byłam przyzwyczajona - z trudem się z tym pogodziłam.Innego wyjścia nie było. 
Skoro zdecydowałam się żyć w innym kraju - musiałam dostosować moje życie do tego jakie tu obowiązywało - w myśl zasady "jeśli wejdziesz miedzy wrony musisz krakać jak i one"...starałam się! Naprawdę się starałam..

- domyślam się to musiało być bardzo trudne dla ciebie - szepcze Mela

- Bylo! mój maż  jego rodzina bardzo się starali bym szybko zaaklimatyzowała się w nowym życiu..
ale potrzebowałam czasu.....

Czy to już wówczas poczułam się sama wśród tłumu życzliwych osób, 
które mnie otaczały? Wiem, ze można mieszkać ..prawie wszędzie - bo nie jest ważne gdzie ale z kim mieszkamy! Tak! to było bardzo ważne, ze mój maż starał się żebym moja adaptacje przeszła możliwie dobrze.Ale ja musiałam sama dojść do tego, kiedy to co mnie otacza przestało być "dziwne" a zaczęło być "normalne"..





foto-net

"Przypomniałam sobie, co tata napisał mi kiedyś o "wpadaniu" w stan zakochania. Słowo "wpadanie" było trafne, ponieważ właśnie coś takiego się czuje, jakbyśmy nagle puścili drążek, który dotąd, bez udziału naszej świadomości, nas podtrzymywał, i teraz lecimy w ekscytujące nieznane"... 


Mark Hughes 

to było dokładnie to.....



2 komentarze:

  1. Na razie jest pięknie. Czekam na jeszcze... ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie jest pięknie. Czekam na jeszcze... ♥

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za każdy komentarz..