piątek, 8 kwietnia 2016

..brak czasu..




   Czas...tego czego potrzebowaliśmy, a czego mieliśmy coraz mniej..
widziałam, ze każdy kolejny dzień zaczyna być trudny dla męża...
podstawowe czynności zaczęły sprawiać lekkie trudności, niewiele go cieszyło...i teraz już często mówił, ze nie może jeść..
Wizyta u onkologa i decyzja ze trzeba go położyć do szpitala by zrobić kompleksowe badania..
Przeczuwałam ze nie jest dobrze, ale pierwsze badanie niczego szczególnego nie wskazało. Ogólne zmęczenie terapia i osłabienie spowodowane tym,ze niewiele jadł..Lekarz pocieszył mnie ze, podłącza go do kroplówek, żeby trochę wzmocnić ogólna kondycje 
bo przełykanie jest utrudnione..
tak! nawet jego ulubiony deser nie chciał "przejść" i maź uśmiechając się do mnie  powiedział " przepraszam - nie mogę"..dławiło mnie w gardle, ale stwierdziłam ze to nic...zaraz podłącza go do odżywiania dożylnego!

- wiesz Mela, ze nawet wtedy nie miałam złych przeczuć? - mąż poruszał się samodzielnie, mówił..uśmiechał się do mnie

- myślę ze, czułaś się pewniej w otoczeniu lekarzy - mówi Mela

- tak! to także! a poza tym te pierwsze badania nie wykazywały niczego tragicznego..


foto-net
- pierwszy niepokojący sygnał, to ze następnego dnia zniknęła znad łóżka duża " kroplówka"
a miałam wrażenie ze to własnie ta od odżywiania..
Młoda lekarka wyraźnie unikała spotkania ze mną..mimo ze poprzednio była bardzo mila i pocieszała mnie, ze nie jest tak źle

- jak to unikała? - spytała Mela

- kilkakrotnie usiłowałam ja zagadnąć na korytarzu i zawsze mówiła ze w tej chwili jest zajęta...a poprzednio bardzo duzo ze mną rozmawiała...wreszcie widząc moje zniecierpliwienie powiedziała, ze zawoła szefa..

- wiec jednak nie chciała sama z Toba rozmawiać..- stwierdziła cicho Mela

- tak! po dłuższym czasie przyszedł szef z innym onkologiem...kiedy powiedział do mnie żebym usiadła - już wiedziałam co mi powie......Maz spal (?) a oni mówili o tym,
ze wyniki wątroby pokazują ze przestała pracować....
wiec to już koniec?....patrzyłam na poważna twarz onkologa, który tłumaczył mi ze odłączyli odżywianie, bo nie ma sensu żywic raka, ze mój maż i tak nie
odczuwa głodu....słowa uciekały mi gdzieś.....
nie potrafiłam się skupić na tym co mi tłumaczył medycznymi określeniami......w głowie kołatało mi tylko ze to już .....koniec!...

- tak mi bardzo przykro, ze przechodziłaś przez to sama - szepcze Mela

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za każdy komentarz..