sobota, 13 stycznia 2018

Święta w górach cz.II








... Poranek, to zawsze wspaniały moment dla mojej podświadomości.. uwielbiam te krótkie momenty, gdy słońce maluje swoimi promykami naszą historie..
Otulona ciepłym pledem, zatopiona w kontemplowaniu wspaniałego obrazu przestałam nawet słyszeć chrapanie za moim fotelem. Ustawiłam ten fotel zaraz po przyjeździe, przy samym oknie, bo byłam pewna, ze będę korzystać z widowiska, jakie organizuje Natura..
Zapatrzona w wirujące płatki śniegu moja dusza tworzy strofy pełne ciepłych słów miłości.. No tak, słowa w mojej duszy są bardzo ciepłe, ale moje palce zaczynały marznąć, wracam więc pod ciepłą kołderkę i przytulam moje plecy do Twoich. Czuje ciepło, które płynie od Ciebie. Przymykam powieki. Po chwili odwracasz się i obejmujesz mnie ramieniem.. Nieruchomieje przez moment, ale pochrapywanie nad moja głową wskazuje dobitnie, ze nadal spisz. Charakterystyczny dźwięk w telefonie oznacza, ze otrzymałam sms.. odkładam to w myślach na później i zapadam w puchata drzemkę krótkiego spotkania z Morfeuszem. Nic nas nie poganiało, ale kto zatrzymałby Ciebie w łóżku, gdy czekała robota w łazience?.. Czuje jak przeciągasz się siedząc na brzegu łózka.. wstajesz. Słysze jak schodzisz po schodach.
Niechętnie wygrzebałam się spod cieplej kołderki i poszłam do kuchni. Gdy po chwili przyszedłeś czekała już na Ciebie szklanka cieplej wody z sokiem z cytryny odrobina miodu i kurkumy. Patrzyłam jak pijesz małymi łyczkami patrząc w okno. Dopiero po dłuższej chwili zauważyłeś mój wzrok... - co jest? dlaczego tak uważnie mi się przyglądasz? - spytałeś z lekkim uśmiechem i nie czekając na moja odpowiedz poszedłeś do łazienki.
Posprawdzałeś dokładniej co trzeba zrobić i rozglądałeś się w poszukiwaniu narzędzi.
Dwa długie sms były od kuzyna (czyli właściciela domku) - pierwszy informował nas, ze w kuchni pod chodnikiem jest wejście do piwniczki- w której znajdziemy wszystko, co jest potrzebne do kilkudniowego pobytu w domku w zimie. Zaciekawieni odsunęliśmy chodnik i otwierając właz kluczem przemyślnie ukrytym w kuchni ( ale sms podawał szczegóły) - chwile staliśmy bez słowa.. Schody w dol ciemnej czeluści (jak w jakimś thrillerze), wiszący obok sznurek nagle pociągnięty rozświetlił duze pomieszczenie na dole. Podzielone na dwie części ażurową polka - z jednej strony był to podręczny warsztat, zaopatrzony w prawie wszystkie niezbędne narzędzia, co jak widziałam bardzo ucieszyło Ciebie. Mnie bardziej ucieszyła druga strona z licznymi polkami pełnymi jedzenia w słoikach, puszkach i workach. Liczne plastikowe pudelka zawierały przyprawy i inne "dobrodziejstwa" niezbędne w kuchni. Całkiem okazale przedstawiał się tez "zbiór" wina i szampana. To była bardzo dobra nowina, ze nie musimy się zastanawiać nad jedzeniem. Oczywiscie przywieźliśmy ze sobą zapasy, ale ta piwniczka była super. Bylo tu wszystko, co być powinno.
Drugi sms informował nas, ze 10 km w kierunku na wschód jest całkiem niezła trasa zjazdowa - żadne bardzo trudne zjazdowe cudo, ale zjeżdżać się da, bo ludzi niewiele i nawet jest jeden prywatny wyciąg. Oczywiscie kuzyn przepraszał, ze to wszystko umknęło mu z pamieć, wspomniał o awarii ogrzewania w łazience... i życzył nam dobrej zabawy. Hmm... trasa zjazdowa bez nart niewiele mogła cieszyć, ale okazało się, ze na pięterku, obok naszej sypialni - w bocznej komórce jest cały sprzęt na narty ( nawet do wyboru i koloru), na spacery po śniegu tez.. Wiedziałam, ze kuzyn zaprasza tu swoje towarzystwo tradycyjnie po nowym roku.. Nie myslalam, ze jest tak dobrze zorganizowany..
Później gdy szykowałam coś do zjedzenia w kuchni, słyszałam stukania i inne odgłosy świadczące, o tym ze ogrzewanie ma szanse działać. To była dobra nowina, bo zawsze przyjemniej wyjść spod prysznica do ogrzanego pomieszczenia..

cdn..
będzie pewnie niebawem..

Milena 775


foto-net

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za każdy komentarz..