piątek, 12 stycznia 2018

Sylwester w górach..









Święta to nigdy nie był Twój ulubiony okres.. byłeś przeciwny spotkaniom, których głównym celem było siedzenie za stołem i degustowanie licznych potraw.. a każdy sprzeciw wywoływał naburmuszenie się gospodyni domu.. Ale.. Zawsze było jakieś"ale", które długo przed światami zabierało cały Twój dobry humor..
Wielokrotnie namawiałam, żeby to zmienić, ale zmian tez nie lubiłeś..
Aż do tego roku.

Nagle okazało się, ze młodzi wyjeżdżają na jakiś kontrakt do Dubaju i nie będzie ich na święta..
Rodzice niespodziewanie dostali razem sanatorium, termin też haczył o święta. Najpierw ostro protestowali, ze nie ma mowy, w święta nie chcą być poza domem, ale to sanatorium było im bardzo potrzebne, postanowili sprawę skonsultować z lekarzem.
Tak długo czekali.. zabiegi tam zaprogramowane były konieczne.
Całość sprawy przesadzili nagła choroba przyjaciela siostry, gdy okazało się, ze niestety święta dla niego w tym roku będą poza zasięgiem.. zdrowie ważniejsze.
Patrzyłeś na mnie śmiejącymi się oczami, ale nic nie mowiles..
Czekałeś na decyzję rodziców. Po długich rozmowach i konsultacjach z lekarzem i wobec tych wszystkich nagłych zdarzeniach dotyczących świat postanowili, ze pojadą do sanatorium. Na ostatnim rodzinnym spotkaniu w sprawie świat powiało nagle "wiatrem ulgi" i prawie było słychać gremialne "uff!"..
Teraz mogłeś już pozwolić sobie na "grymas" zadowolenia.
Niemożliwe stało się możliwe.
Ja natomiast zadzwoniłam do kuzyna i wprost "wyżebrałam" u niego te kilka dni w jego domku w górskim lesie. Dobrze, ze jego nowa przyjaciółka wolała światła wielkich restauracji od ciszy lasu zasypanego śniegiem.
Kiedy opowiedziałam gdzie spędzimy święta i Nowy rok - patrzyłeś na mnie z niedowierzaniem.. - jesteś jakąś czarodziejka? - spytałeś nagle.. Śmialiśmy się z tego .. A może?
Góry przywitały nas czapami śniegu na szczytach widzianych w prześwitach drzew okalających bardzo sympatyczny drewniany domek. Najbardziej podobały mi się Twoje roześmiane oczy.. dawno takich nie miałeś.. Za dwa dni święta, ale tu czas zatrzymał się wśród lasu ośnieżonego białym puszystym śniegiem.

Spacer w głębokim śniegu i mój upadek wśród śmiechu..
Długi cichy wieczór przed kominkiem, na którym trzaskały iskrami płonące polana. Kubki z pachnącą czekoladą.
Niewiele rozmawialiśmy, wystarczyła nam nasza obecność.
Wyglądało to zachęcająco, tym bardziej, ze trzeba było naprawić ogrzewanie w łazience, narąbać drzewa do kominka. Twój humor miał szanse trzymać się dobrze (nie lubisz bezczynności, dobrze to wiem).
Rano okazało się, ze wschodzące słońce prześwitujące przez drzewa tworzy bajeczna iluminacje na ścianie i suficie w sypialni..

oglądałam to w kompletnej ciszy.. no może nie takiej kompletnej, bo Twoje chrapanie znacznie ja zakłócało..

(Pierwszy chapitre de chapitre* opowiadania)

Swieta w gorach cz.I cdn.

Milena 775



foto-net

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za każdy komentarz..