niedziela, 30 października 2016

choroba..






Nigdy szczególnie nie czekałam na weekend..
przyjmowałam to za coś oczywistego...i nagle okazuje się, 
teraz czekam..bo to są dwa dni gdy nie muszę iść na terapie, 
gdy zostaje spokojnie w domu i na ten krotki moment 
mogę zapomnieć, że mój prywatny świat wygląda zupełnie inaczej 
od kilku miesięcy..
Na ulicach dookoła ludzie..zabiegani jak mrówki..
spieszący się gdzieś i po coś..czy ktoś zastanawia się, 
że może jutro cały prywatny świat wywinie salto? 
Nie! wiem, że nie..
Tam...cisza i spokój. Tylko ludzi duzo..obu płci..każdego wieku (pomijając dzieci)..mało uśmiechu..i bardzo duzo zrozumienia, ciepła zachowania i pomocy wzajemnej... taki dziwny "kod" łączący niewidzialną nitka tych, do których zawitała choroba..
Nikt jej nie zapraszał, nikt na nią nie czekał..a jednak przyszła!







foto-net

Kiedy walczy się samotnie z choroba to jest to bardzo trudne, z różnych powodów..
Potrzeba totalnego wsparcia, nadziei, ze to się uda i 
cieplej silnej dłoni, której z ufnością powierzymy swoja dłoń...
Gdy tego nie ma...ból i strach są duzo wyraźniejsze..Niestety..

2 komentarze:

  1. Uwierz ,i że Samotność we dwoje bywa jeszcze trudniejsza niż przebudzenie w pustym łóżku... Bo nic tak nie boli jak obojętność bliskich nam osób..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz racje! samotność we dwoje bywa bardzo trudna, bo obojętność boli bardzo...gdy się jest w pojedynkę to liczysz tylko na siebie (i nie jest to ani proste ani łatwe)...ale gdy ktoś obok jest i pozostaje obojętny to jest bardzo trudne...taka samotność jest chyba trudniejsza niż zwykła samotność...pozdrawiam:))

      Usuń

Dziękuję bardzo za każdy komentarz..